Znaleziska Harrisona nie pasują
Poziomy izotopów węgla C13 i C14 w śladach Harrisona wyraźnie wskazują na ich biogeniczną naturę. Tak przynajmniej wypada uznać z naukowego punktu widzenia. Nawiasem mówiąc, w rejonie wzgórz Jack Hills w Australii znajdowano już wcześniej ślady cyrkonu świadczące o tym, że Ziemia - a przynajmniej jej część - musiała się schłodzić i skrystalizować w formę stałą już 4,4 mld lat temu. W dodatku poziom tlenu w skałach sugerował, że klimat był wówczas na tyle łagodny, iż pozwalał na istnienie wody w stanie ciekłym.
Odkrycia podważające przyjęte teorie to zatem nic nowego. Co jakiś czas naukowcy znajdują w planetarnej układance jakieś elementy, które rozbijają spokój ustalonych poglądów. Ostatnio np. (w 2013 r.) Judith Coggon, badaczka z niemieckiego Uniwersytetu w Bonn wykryła w grenlandzkich skałach sprzed 4,1 mld lat znaczące ilości złota i platyny - metali, które, jak sądzono wcześniej, zostały "dowiezione" na Ziemię podczas znacznie późniejszych bombardowań meteorytowych.
Model Nicejski jest obecnie podważany. Uczeni zaczynają skłaniać się do teorii, że duże planety naszego Układu, z Jowiszem na czele, powstały bliżej Słońca (7) i migrowały na zewnątrz znacznie wcześniej, niż zakładano. Robiąc to, rozpraszały i odciągały chmurę asteroidów, zagrażających wewnętrznym planetom, w tym także Ziemi, co pozwalało jej formować się w znacznie większym spokoju, niż sobie to wcześniej wyobrażaliśmy. Zanim powstał nasz późniejszy dom, większość najgroźniejszych asteroidów została odepchnięta daleko od naszego zakątka.
No tak, ale kostropata od uderzeń powierzchnia Księżyca świadczy przeciw nowym koncepcjom. Niektórzy uczeni uważają więc, że mogło chodzić o bombardowanie wtórne, które nadeszło z... Marsa. Tzw. Basen Borealis na północnej półkuli Czerwonej Planety powstał wskutek uderzenia planetoidy o rozmiarach 1600-2700 km. Wyrzucona wówczas w kosmos chmura gruzu mogła zbombardować Księżyc i Ziemię. W tym wszystkim jest jeszcze jeden brakujący element - piąta planeta olbrzym. Przeprowadzone kilka lat temu symulacje sugerują, że cztery gazowe olbrzymy to za mało, aby wystarczająco szybko migrować na zewnątrz. W dodatku wielka czwórka w procesie interakcji grawitacyjnych mogłaby zniszczyć małe planety.
Dopiero istnienie pięciu planetarnych olbrzymów daje procesowi migracji odpowiedni impet.