Wolność, Szybkość, E-mokracja

Wolność, Szybkość, E-mokracja
Z niewielką przesadą publicyści piszą o niedużej Estonii jako kraju, który za pomocą nowoczesnych technologii położył kres biurokracji, skutecznie tworząc cyfrowe państwo. Wprawdzie eliminację papierkowej roboty (1) przez wprowadzanie możliwości załatwiania spraw online, uwierzytelnianie cyfrowe i podpisy elektroniczne znamy też z Polski, ale w Estonii poszło to znacznie dalej.

Recepty na leki? W Estonii od dawna są online. Sprawa w urzędzie miasta? Nie ma mowy o staniu w kolejkach. Zarejestrowanie i wyrejestrowanie pojazdu? W całości internetowo. Estonia stworzyła dla wszystkich spraw urzędowych jedną platformę, opartą na uwierzytelnieniach elektronicznych i podpisach cyfrowych.

Jednak nawet w Estonii wciąż jest kilka rzeczy, których nie da się zrobić elektronicznie. Należą do nich m.in. małżeństwo, rozwód, a także przeniesienie własności. Nie dlatego, że to technicznie niewykonalne. Rząd zdecydował po prostu, iż w tych przypadkach konieczne jest osobiste stawienie się przed obliczem określonego urzędnika.

Estonia cyfrowa stale się zresztą rozwija, dodając nowe e-usługi. Od wiosny tego roku np. rodzice nowo narodzonego dziecka w ogóle nie muszą nic robić, chcąc go zarejestrować jako nowego obywatela - ani logować się do systemu, ani wypełniać internetowych kwestionariuszy, ani uwierzytelniać czegokolwiek podpisem cyfrowym. Ich potomek jest wpisywany do ewidencji ludnościowej automatycznie, a oni otrzymują e-maila z powitaniem nowego obywatela.

Marten Kaevats, jeden z najważniejszych przedstawicieli władz odpowiedzialnych za cyfryzację, powtarza, że celem rządu Estonii jest tworzenie systemu, który polega na wspieraniu obywateli, bez zbędnego stawania im na drodze. Jak wyjaśnia, przyszłe działanie owego "niewidzialnego państwa" mogłoby np. wyglądać tak, że gdy rodzi się nowy Estończyk, żadne z rodziców nie musi nigdy niczego "załatwiać" - ani urlopu macierzyńskiego, ani pomocy społecznej z gminy, ani miejsca w żłobku czy w przedszkolu. Wszystko to dziać się ma "samo", całkiem automatycznie.

Ogromną rolę w budowie takiego cyfrowego, odbiurokratyzowanego kraju odgrywa zaufanie. Estończycy mają nieco lepszy stosunek do swojego państwa niż większość narodów świata, choć ich systemy są narażone na działalność z zewnątrz, głównie ze strony Rosji.

Przykre doświadczenia z wielkiego cyberataku, jakiego doświadczyli w 2007 r., są może i traumatycznym wspomnieniem, ale i lekcją, z której bardzo dużo się nauczyli. Po tym jak udoskonalili zabezpieczenia i techniki cyfrowej obrony, już tak bardzo cyberagresji się nie obawiają.

Nie obawiają się też tak silnie jak wiele innych społeczeństw swojego własnego rządu, choć oczywiście strzeżonego Pan Bóg strzeże. Obywatele Estonii mają możliwość stałego monitorowania swoich danych w sieci i sprawdzania, czy i w jaki sposób instytucje rządowe lub firmy prywatne mają do nich dostęp.

Blockchain pilnuje Estonii

Osią systemu e-estonii (2) jest oprogramowanie open source X-Road, czyli zdecentralizowany system wymiany informacji, który łączy różne bazy danych. Ten szeroko dostępny szkielet estońskiego systemu cyfrowego umieszczony jest w łańcuchu blokowym (blockchain) zwanym KSI, czyli Keyless Signature Infrastructure. Łańcuch ten wykorzystywany bywa niekiedy przez inne podmioty, takie jak NATO, czy amerykański Departament Obrony.

2. e-estonia

- Środowisko to umożliwia różnym krajowym bazom danych e-usług, zarówno w sektorze publicznym, jak i prywatnym, harmonijne łączenie się i działanie - twierdzą przedstawiciele władz Estonii. - Zapewnia też oszczędzanie w skali jednego tylko roku w sumie ponad osiemset lat czasu pracy zarówno państwa, jak i obywateli.

Użycie rejestru rozproszonego, który nie może zostać wykasowany albo edytowany, jest kluczem do efektywności systemu X-Road. Dzięki niemu estońscy obywatele mają większą kontrolę nad swoimi danymi, przy jednoczesnym ograniczeniu ingerencji w nie władz centralnych.

Nauczyciele mogą np. wpisywać oceny do czyjegoś rejestru, ale nie mają dostępu w systemie do jego historii medycznej. Wprowadzono rygorystyczne procesy filtrowania i restrykcje. Jeśli ktoś przegląda lub uzyskuje dostęp do danych innej osoby bez autoryzacji, może być na podstawie estońskiego prawa pociągnięty do odpowiedzialności karnej. Dotyczy to również urzędników państwowych.

Tak czy inaczej, zastosowany w e-estonii blockchain postrzegany jest przez licznych ekspertów jako dobry pomysł do walki z biurokracją. Wykorzystanie szyfrowanego łańcucha bloków może poprawić wydajność w zdecentralizowanym procesie.

Udaje się np. przyspieszyć zbieranie dokumentacji od dużej liczby jednostek rządowych, które nie mają kompatybilnych systemów lub bliskich relacji organizacyjnych. Można w ten sposób usprawnić rozproszone i uciążliwe procesy, takie jak udzielanie zezwoleń i rejestracja. Dzielenie się informacjami pomiędzy organizacjami rządowymi i sektorem prywatnym - w zakresie usług pomocniczych, roszczeń ubezpieczeniowych, badań medycznych czy działań akwizycyjnych, w ramach transakcji wielostronnych - znacznie poprawia jakość obsługi obywateli.

Siostrą biurokracji, znacznie brzydszą od i tak przecież nieurodziwej pani biurek i papierów, jest korupcja. Od dawna wiadomo, że łańcuch blokowy również może przyczynić się do jej ograniczenia. Typowa dla inteligentnych kontraktów przejrzystość, jeśli całkiem nie znosi, to przynajmniej poważnie ogranicza możliwości ukrycia podejrzanych operacji.

Estońskie dane jeszcze z jesieni ubiegłego roku podają, że nieomal 100% dowodów osobistych w tym kraju jest już cyfrowych, taki sam jest też procent recept wydawanych online. Zakres usług oferowanych w ramach połączenia technologii blockchain i infrastruktury klucza publicznego (Public Key Infrastructure) stał się bardzo szeroki. Wśród podstawowych serwisów są: i-Voting - do głosowania, e-Tax Board - do wszelkich rozliczeń z urzędem skarbowym, e-Business - do spraw związanych z prowadzeniem działalności gospodarczej, czy e-Ticket - do sprzedaży biletów. Estończycy mogą głosować online z dowolnego miejsca na Ziemi, cyfrowo podpisywać i bezpiecznie przesyłać dokumenty, składać deklaracje podatkowe itd. Oszczędności z wprowadzenia systemu szacuje się na 2% PKB.

600 wiceprezesów startupu

Wielu ekspertów zwraca jednak uwagę, że to co działa w niewielkim, dobrze zorganizowanym i zintegrowanym kraju, nie musi się sprawdzać w państwach większych, takich jak Polska, nie mówiąc już o zróżnicowanych i rozległych gigantach, jak Stany Zjednoczone czy Indie.

W wielu krajach podejmuje się rządowe projekty cyfryzacji. Zarówno u nas, jak i na świecie działają też w tej mierze liczne inicjatywy pozarządowe. Przykładem choćby powstały blisko dekadę temu projekt Code for America (3), zajmujący się m.in. poszukiwaniem rozwiązań problemów technologicznych i komunikacyjnych związanych z funkcjonowaniem władz i urzędów.

3. Strona projektu Code for America

Niektórzy "eksperci" potrafią oczywiście z niezmąconą pewnością przekonywać, że biurokracja jest czymś nieuniknionym, a nawet koniecznym, w złożonej działalności złożonych organizacji istniejących w złożonym środowisku. Jednak nie da się ukryć, że jej potężny rozrost w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat prowadzi do silnych negatywnych skutków dla całej gospodarki.

Piszą o tym np. Gary Hamel i Michele Zanini w artykule opublikowanym w ubiegłorocznym "Harvard Business Review". Podają dane mówiące, że w latach 1948-2004 wydajność pracy w USA wśród firm niefinansowych wzrosła średnio o 2,5% rocznie, jednak później jej wzrost wynosił średnio już tylko 1,1%. Autorzy uważają, że to nie przypadek. Biurokracja staje się szczególnie dokuczliwa w dużych firmach, które zdominowały gospodarkę Stanów Zjednoczonych. Ponad jedna trzecia amerykańskiej siły roboczej pracuje obecnie w przedsiębiorstwach zatrudniających ponad 5 tys. pracowników, w których występuje średnio do ośmiu poziomów zarządzania.

Mniej zbiurokratyzowane są amerykańskie startupy, jednak pomimo medialnego szumu nie mają wcale w tym kraju wcale dużego gospodarczego znaczenia. Ponadto gdy rosną, same padają ofiarą biurokracji. Autorzy podają przykład pewnej szybko rozwijającej się firmy IT, która gdy doszła do poziomu 4 mld dolarów rocznej sprzedaży, zdołała sobie "wyhodować" aż sześciuset wiceprezesów. W ramach kontrprzykładu Hamel i Zanini szeroko opisują sposób funkcjonowania chińskiego producenta elektroniki i AGD - firmy Haier, która programowo i udatnie unika biurokracji. Jej szefowie zastosowali nietypowe rozwiązania organizacyjne i totalną odpowiedzialność wszystkich kilkudziesięciu tysięcy pracowników bezpośrednio przed klientem.

Z pewnością miejsca pracy urzędników należą do grupy stanowisk zagrożonych postępującą automatyzacją. W przeciwieństwie jednak do innych zawodów myślimy o bezrobociu wśród nich z niewielkim żalem. Pozostaje mieć nadzieję, że nasz kraj stawać się będzie z czasem coraz bardziej podobny do e-estonii, a nie okopującej się na stanowiskach Rzeczypospolitej Biurokratycznej.

Mirosław Usidus