W walce z korozją podwozia

W walce z korozją podwozia
Podwozie to baza dla całego auta. Jeśli pozwolimy rozwinąć się tam ogniskom rdzy, skutki mogą być opłakane. Dlatego warto stosować dodatkowe zabezpieczenia antykorozyjne.

Pod auto zaglądamy dość rzadko, zwykle przy okazji obowiązkowych przeglądów lub kiedy wystąpi usterka i to raczej tylko wtedy, gdy da o sobie znać w hałaśliwy sposób. Ale to, że czegoś nie widać, nie oznacza, że nie istnieje, dlatego kontrolę i konserwację podwozia samochodu powinniśmy przeprowadzać regularnie. Tym bardziej że jest ono narażone na uszkodzenia w zasadzie przez cały rok i to niezależnie od dróg, po których jeździmy.

Oczywiście, jeśli notorycznie poruszamy się po szutrach, jesteśmy bardziej narażeni na "ataki" piasku i kamieni niż w mieście, ale na zwykłej osiedlowej uliczce także niszczą one spód auta. I to w zasadzie przez cały rok. A zimą, w naszym klimacie, sytuacja znacznie się pogarsza, bowiem błoto, śnieg i środki rozpuszczające lód, przede wszystkim sól, przyspieszają proces korozji.

Wystarczy, że kamienie uszkodzą choćby w jednym miejscu fabryczną warstwę ochronną, potem dostanie się tam wilgoć i mamy pierwsze ognisko rdzy, które, niezauważone lub zlekceważone, szybko będzie się rozrastać. Korozję przyspiesza także parkowanie na nieutwardzonej nawierzchni, pokrytej trawą i błotem, chociaż z drugiej strony trzeba pamiętać, że wjechanie wilgotnym, zasolonym autem do ciepłego garażu również stwarza idealne warunki do rozwoju korozji.

Dlatego wielu kierowców decyduje się na dodatkowe zabezpieczenie auta przed wpływem warunków atmosferycznych oraz uszkodzeń i jeśli ta usługa jest wykonana fachowo, z pewnością będą to dobrze wydane pieniądze.

Lepiej zapobiegać, niż leczyć

Najlepszą opcją jest profilaktyczne zabezpieczenie nowego auta, jeszcze zanim odbierzemy go od dilera. Takie dodatkowo odpłatne usługi oferuje większość ASO, szczególnie marek japońskich, ponieważ to właśnie one mają największe problemy z korozją podwozia.

O ile większość producentów z tego rejonu świata poradziła sobie w mniejszym lub większym stopniu z rdzą atakującą nadwozia (choć trzeba być czujnym, bo wciąż zdarzają się poważne wpadki), to podwozia "japończyków" czy "koreańczyków" nadal zbyt łatwo poddają się rdzy. W dużym stopniu jest to skutek tego, że wiele modeli produkowanych jest w rodzimych, dalekowschodnich fabrykach i potem muszą być przetransportowane statkami przez ocean do dilerów w Europie czy USA, co naraża je na długotrwałe i niekorzystne oddziaływanie soli morskiej.

Rdza zaatakuje podwozie wcześniej czy później

Kupując nowy samochód, niezależnie czy jest to marka europejska, amerykańska, japońska czy jeszcze inna, najlepiej przeznaczyć część budżetu na profilaktyczne zabezpieczenie podwozia powłoką antykorozyjną, tym bardziej że w kontekście całej kwoty, jaką wykładamy na nowe auto, dodatkowe dwa czy trzy tysiące złotych (a czasami nawet mniej) nie powinno być barierą nie do pokonania.

Lepiej zrezygnować z jakiegoś spektakularnego, ale mało przydatnego "bajeru" i przeznaczyć pieniądze na usługę, która zaprocentuje w przyszłości. Zwiększymy nie tylko żywotność i trwałość auta, ale także komfort podróży, ponieważ warstwa zabezpieczenia antykorozyjnego podwozia ma także właściwości dźwiękochłonne.

Sól drogowa rozsypywana zimą jest najlepszą pożywką dla korozji

Jeszcze bardziej wskazane jest profilaktyczne zabezpieczanie pojazdów użytkowych, np. dostawczych, pick-upówaut terenowych, chociaż w tych ostatnich do zabezpieczania podwozi podchodzi się w nieco odrębny sposób, ze względu na to, że konstrukcja wielu z nich jest oparta na ramie, co nawet przy "ostrym" traktowaniu pozwala w ostateczności oddzielić ją od reszty konstrukcji i w stosunkowo łatwy sposób odrestaurować.

Wspomniane samochody dostawcze i pick-upy najczęściej są fabrycznie zabezpieczone cienką warstwą lakieru (często bez cynku) i środków antykorozyjnych, i już po pierwszych, nawet drobnych uszkodzeniach błyskawicznie pokrywają się rudymi wykwitami.

Auto jak malowane

Zanim przejdziemy do szczegółów zabezpieczania podwozi samochodowych, zatrzymajmy się na moment na samym procesie lakierowania nowego auta. Zwykli użytkownicy na co dzień podziwiają jedynie efekt końcowy, nie zastanawiając się, co tak naprawdę kryje się pod nazwą "lakier samochodowy", którego kolor i rodzaj wybierają podczas zakupu pojazdu. A jest to dość skomplikowana technologia, która polega na zabezpieczaniu surowych, wytłoczonych blach nadwozia i pokrywaniu ich kilkoma warstwami różnych środków.

Przyjrzyjmy się jak wygląda to na przykładzie nowoczesnej lakierni Skody w Mlada Boleslav. W przypadku większości koncernów samochodowych stosuje się podobne metody.

Nakładanie kolejnej warstwy lakieru przez roboty

W pierwszej fazie stalowy szkielet auta, przemieszczany przez roboty linii produkcyjnej, jest odtłuszczany i oczyszczany z wszelkich zanieczyszczeń. Następnie jest kilkukrotnie "kąpany" w 60-stopniowej wodzie, a nadwozie jest obrócone w dół, aby mieć pewność, że płyny dostaną się do każdego zakamarka.

Następnie odbywa się pierwszy proces zabezpieczenia antykorozyjnego, czyli kąpiel fosforanowa, podczas którego przy udziale prądu nanosi się cienką warstwę (5-10 mikrometrów) fosforanów określonego metalu, zwykle cynku, stąd często popularnie nazywa się ten etap cynkowaniem.

Kolejna warstwa zabezpieczenia przed rdzą nakładana jest podczas malowania kataforycznego (KTL) w specjalnym zbiorniku. Przez karoserię ponownie przepuszczany jest prąd elektryczny. Cząstki farby mają ładunek dodatni, dlatego są przyciągane do ujemnie naładowanego nadwozia i dzięki temu niezwykle równomiernie osiadają na powierzchni, pokrywając każdy fragment konstrukcji. Antykorozyjna warstwa zyskuje swoje właściwości po utrwaleniu w temperaturze 180°C przez 56 minut.

Wałki wykonane ze strusich piór odkurzają nawet najmniejsze cząsteczki brudu i kurzu

Po zakończeniu malowania kataforycznego po raz pierwszy do gry wkracza człowiek - pracownicy zakładu przeprowadzają wzrokową kontrolę i ręcznie naprawiają wszelkie dostrzeżone wady.

Kolejny etap obejmuje zaślepienie wszelkich otworów, by lakiery nie dostały się do wnętrza karoserii. Następnie robot nakłada ochronny spray szczeliwa, znany jako plastizol, na podwozie, a w dalszej kolejności różne rodzaje plastizolu na połączenia w komorze silnika i bagażnika oraz inne miejsca szczególnie narażone na działanie wilgoci i rdzę. W miejscach, gdzie maszynie trudno jest dotrzeć, plastizol jest rozprowadzany ręcznie przez ludzi.

Dopiero od tego momentu zaczyna się właściwe lakierowanie. Jako pierwszy na nadwoziu pojawia się podkład lub wypełniacz. Podkład może być biały, czarny, szary lub czerwony i jest on dobierany w zależności od koloru docelowego. Po tym natrysku czas na kolejny piec, tym razem jest to duży piekarnik z gorącym powietrzem, w którym farba jest suszona, a plastizol utwardzany w temperaturze 160°C przez około 40 minut.

Ostatnie poprawki na polakierowanym nadwoziu

Przed właściwym malowaniem karoseria trafia do pomieszczenia, w którym specjalne wałki wykonane ze strusich piór odkurzają nawet najmniejsze cząsteczki brudu i kurzu. W końcu roboty malarskie natryskują jedną lub, jeśli lakier ma być metaliczny, dwie warstwy farby.

Kolejnym etapem jest trwająca kwadrans "sauna" w temperaturze 85°C i nałożenie lakieru powierzchniowego, który jest przezroczysty i daje połysk, twardość i ochronę przed drobnymi zadrapaniami. Gotowe warstwy lakieru są jeszcze utwardzane przez około 50 min w piecu, w którym powietrze przepływa w temperaturze 140°C, a zwieńczeniem całego procesu jest usuwanie najmniejszych wad lakieru przez pracowników poprzez delikatne szlifowanie i polerowanie.

Pozostaje jeszcze uzupełnianie zabezpieczeń w profilach zamkniętych gorącym woskiem i zasklepienie otworów technologicznych. Dopiero wtedy karoseria zabierana jest przez linię produkcyjną do innej części zakładu, gdzie odbywa się końcowy montaż i gdzie dotychczas nieco abstrakcyjnie wyglądająca "goła" konstrukcja zmienia się w gotowy samochód.

Przepis na dobre zabezpieczenie antykorozyjne

Jak pokazuje wcześniejszy rozdział, zabezpieczanie samochodów przed korozją i proces lakierniczy są coraz bardziej staranne i zrobotyzowane, a także wieloetapowe. W rezultacie nowe auta rdzewieją mniej od tych produkowanych przed laty.

Dziś już mało kto pamięta masowe wymieranie takich modeli jak niesławne mercedesy z końca lat 90 XX w., pierwsze generacje fordów mondeo i ka, czy rozsypujące się "rude" nissany almery. Przykłady można mnożyć. Nadal jednak nie jest idealnie, szczególnie jeśli chodzi o zabezpieczenia spodnie. Nie należy także pokładać zbyt dużej ufności w gwarancje dawane przez producentów; 12 lat gwarancji na perforację blachy brzmi nieźle, ale w praktyce oznacza, że nasza reklamacja będzie uznana jedynie wtedy, gdy dany element przerdzewieje na wylot!

Podwozie naszego samochodu możemy zabezpieczyć przed korozją nawet we własnym zakresie, ale trzeba pamiętać, że wymaga to pewnej wiedzy, dużej ilości wolnego czasu, a także miejsca i narzędzi warsztatowych. Pewną opcją jest zakup używanego auta z zabezpieczonym już dodatkowo podwoziem, ale jedynie pod warunkiem, że dotychczasowy właściciel może nam udokumentować fachowość wykonania takiego zabiegu. Jeśli natomiast trafiła nam się tzw. okazja, czyli auto od handlarza ze świeżym "barankiem" na podwoziu, lepiej od razu odpuścić taką ofertę, ponieważ z dużym prawdopodobieństwem można przyjąć, że jest to tania, partacka robota, obliczona wyłącznie na podbicie ceny.

Zabezpieczanie antykorozyjne podwozia nie jest czynnością nadmiernie skomplikowaną, ale wymaga cierpliwości i dokładności. W tym wypadku pójście na skróty będzie zaprzeczeniem samej idei skutecznej walki z rdzą.

Oto jak wyglądają poszczególne etapy tego procesu podczas profesjonalnej usługi tego typu.

Dokładnie mycie nadwozia pojazdu. Choć może wydawać się to nieco bezsensowne - przecież skupiamy się na pracy pod spodem auta - to czynność ta zabezpiecza lakier przed uszkodzeniami w trakcie późniejszego mocowania folii ochronnej.

Demontaż niektórych elementów podwozia. Przed właściwą konserwacją trzeba zdemontować wszelkie luźne podzespoły, osłony, nadkola, plastiki.

Dokładne umycie podwozia samochodu. To bardzo ważny moment - od dokładności w oczyszczeniu podwozia z brudu, który czasami zbierał się tam przez wiele lat, w dużym stopniu zależy to, jak potem "przyjmie się" nasze zabezpieczenie. Najpierw należy oczyścić szczotką, najlepiej drucianą, najbardziej ubrudzone i pokryte powierzchniową rdzą elementy, a potem zmyć podłoże za pomocą myjki ciśnieniowej, pod ciśnieniem minimum 300 barów. Rozpuszczenie soli oraz olejów może wymagać użycia środków chemicznych, np. APC, piany aktywnej lub preparatu do mycia silnika.

Warstwę preparatu antykorozyjnego najlepiej nanosić pistoletem pod ciśnieniem

Suszenie. Teraz następuje dłuższa przerwa - auto powinno dokładnie wyschnąć, co w zależności od pory roku i warunków panujących w pomieszczeniu może zająć nawet kilka dni (zwykle starcza jedna doba). Cierpliwość jednak popłaca. Tylko dobrze wysuszone podwozie uda się później skutecznie zakonserwować. W pomieszczeniu, w którym samochód jest zabezpieczany antykorozyjnie, przez cały czas powinna być utrzymywana temperatura powyżej 20°C, konieczna jest też sprawna wentylacja.

Drobne naprawy. Zanim podwozie pokryjemy warstwą antykorozyjną, należy dokonać dokładnej inspekcji, zidentyfikować miejsca wymagające naprawy. Mogą to być naprawy mechaniczne albo np. dospawanie uzupełnień z blachy w miejscach, gdzie rdza dokonała największych spustoszeń.

Jeden z popularnych "baranków"

Oklejanie. Zabezpieczenie antykorozyjne powinno w głównej mierze pokryć podłogę, progi, belki i wahacze - resztę podzespołów, szczególnie hamulce i silnik, trzeba dokładnie zabezpieczyć folią. To także właściwy moment na osłonięcie układu wydechowego. Chociaż jest on bardzo podatny na korozję, nie zabezpiecza się go w taki sam sposób, ponieważ podczas jazdy jego elementy osiągają wysoką temperaturę i jeśli pokrylibyśmy je preparatami przeciw rdzy, środki te szybko zaczęłyby się roztapiać i wydzielać nieprzyjemny zapach. Jeśli nasz układ wydechowy jest w kiepskiej formie, to odpowiednia chwila na wymianę części na nowe.

Nanoszenie konwerterów i izolatorów rdzy. Należy dokładnie skontrolować miejsca, gdzie rdza zadomowiła się już na dobre. Jeśli nie ma perforacji, szlifierką oczyszcza się powierzchnie do gołej blachy i zamalowuje podkładem reaktywnym. Tam, gdzie nie jest to możliwe, usuwa się wierzchnią warstwę rdzy, a pozostałość pokrywa specjalnym preparatem wiążącym ją i blokującym dalsze powstawanie rudego nalotu, tzw. konwerterem. Preparat ten tworzy jednocześnie powłokę zabezpieczającą, która służy jako podkład do dalszej konserwacji. Jeśli środek nie ma takich właściwości, musimy nałożyć na elementy dodatkowo podkład epoksydowy. Następnie należy odczekać, aż te chemiczne substancje dobrze wyschną.

Nakładanie właściwej warstwy antykorozyjnej. Powłoka antykorozyjna powinna mieć przynajmniej dwie ważne cechy - być gruba (min. 2 mm) i jednocześnie elastyczna, dzięki czemu nie ulegnie szybkiej degradacji na "pracującym" podwoziu, nieustannie narażonym na wpływ niekorzystnych czynników zewnętrznych. Kluczowa jest także szczelność, dlatego najlepszą metodą jej naniesienia jest natrysk z pistoletu pod ciśnieniem.

Istnieje wiele preparatów przeznaczonych do zabezpieczenia podwozia przed korozją, a większość z nich nosi potoczną nazwę "baranek". Określenie to ma swoje źródło w charakterystycznej, chropowatej fakturze, jaką środek przybiera po nałożeniu. Najczęściej używane są substancje na bazie mas bitumicznych i kauczuków oraz jeszcze bardziej wytrzymałe i plastyczne masy poliuretanowe.

Woski antykorozyjne wprowadza się do profili zamkniętych przez otwory technologiczne

Zabezpieczanie profili zamkniętych. To niemal równie ważne jak pokrywanie podwozia "barankiem". Profesjonalna usługa zabezpieczania podwozia zawsze powinna zawierać także tę czynność. Wstępem do niej są oględziny profili endoskopem. Następnie są one myte przez otwory technologiczne i dokładnie suszone. Do zabezpieczania profili, progów, podłużnic stosuje się specjalne woski, które skutecznie wypierają wilgoć, nie wchodząc w reakcję z metalem, lakierem i gumą. Poza tym są płynne, dzięki czemu wnikają nawet w najmniejsze zakamarki profili, do których nie sposób inaczej się dostać. Woski nie tylko działają profilaktycznie, ale wchodzą w reakcję z rdzą i mają właściwości hamujące jej rozwój. Nie uratują oczywiście elementu całkowicie przeżartego korozją i jeśli np. próg naszego auta wygląda niczym sito, należy wspawać reperaturkę.

Na zakończenie całego procesu montowane są ponownie wszystkich zdjęte wcześniej elementy podwozia i po raz kolejny trzeba uzbroić się w cierpliwość, ponieważ auto powinno pozostać w ciepłym i suchym miejscu przez minimum 12 godzin, by preparat związał i wysechł. Fachowo wykonana usługa zabezpieczenie podwozia samochodu osobowego zajmuje więc minimum dwa, trzy dni.

Dobra inwestycja

Istnieją także nieco prostsze, a dosyć skuteczne metody walki z "rudą", które zabierają zdecydowanie mniej czasu, np. natrysk na podwozie kanadyjskiego środka Krown T40. Jest to ropopochodny, niezawierający rozpuszczalników inhibitor korozji i smar jednocześnie. Można go nakładać także na elementy, które nie są całkowicie wysuszone i oczyszczone z rdzy, ponieważ ma doskonałe właściwości penetrujące i wypierające wodę.

Metoda Krown nie daje jednak tak trwałego efektu jak tradycyjne sposoby zabezpieczeń, dlatego zabieg trzeba corocznie powtarzać. W innych przypadkach warstwa antykorozyjna powinna starczyć na kilka lat, choć także warto ją na bieżąco kontrolować i uzupełniać ubytki.

Podwozie zabezpieczone antykorozyjnie

Ceny usług zabezpieczania podwozi zaczynają się od niespełna 800 zł (metoda Krown - małe auta), a kończą na kilku tysiącach złotych. Zazwyczaj wydatek zamyka się w granicach 2-3 tys. zł. Uzależnione jest to od stanu auta i zakresu wymaganych prac i zawsze wycenianie przez specjalizujące się w tym warsztaty indywidualnie. Niezależnie od kosztów, profilaktyka antykorozyjna to zawsze dobra inwestycja - daje nam komfort użytkowania samochodu, który jest mniej awaryjny, wolniej się starzeje i wolniej traci na wartości. Wpływa także pozytywnie na wyciszenie auta i bezpieczeństwo.

Krzysztof Michał Jóźwiak