Szalona chińska jazda w górę i w dół - Colin Huang

Szalona chińska jazda w górę i w dół - Colin Huang
Gdy patrzy się na karierę tego zdolnego Chińczyka, to ma się wrażenie szalonej jazdy najpierw długo w górę po kolejce górskiej, a następnie dramatycznego, gwałtownego zjazdu. A to zapewne jeszcze nie koniec jego historii.

Huang Zheng, szerzej znany poza Chinami jako Colin Huang (1), zaczynał skromnie jak na miliardera, ale nieźle jak na syna chińskich robotników z fabryki na peryferiach Hangzhou, miasta opisywanego niegdyś przez Marca Pola, współcześnie bardziej znanego jako siedziba platformy e-handlu Alibaba. I to tutaj, na wschodzie Państwa Środka, urodził się w 1980 roku przyszły miliarder, który rzucił skutecznie rękawicę twórcy Alibaby.

Swoją drogę do sukcesu rozpoczął jeszcze jako dziecko, dzięki wygranej olimpiadzie matematycznej. Sukces otworzył mu drzwi do prestiżowej Hangzhou Foreign Languages School (HFLS), jednej z najlepszych w kraju szkół średnich kształcących językowo, której absolwenci mają ułatwiony start na chińskie uczelnie wyższe. Huang, wspominając ten okres, podkreślał, że jego rodzice bardzo dbali, aby nie czuł dyskomfortu wśród potomków chińskich elit politycznych i finansowych. Szkolną koleżanką chińskiego programisty była np. córka burmistrza miasta.

1. Colin Huang

Szkoła faktycznie okazała się świetną miejscem, by nabrać pewności siebie i obycia wśród elit, ale przede wszystkim pozwalała na kontakt z zachodnią kulturą. Głównym kapitałem jej absolwentów jest dobra znajomość kilku języków obcych. Talent i pracowitość pozwoliły Huangowi skończyć szkołę z wyróżnieniem i rozpocząć studia informatyczne na elitarnym Uniwersytecie Zhejiang. W Chinach uzyskał tytuł licencjacki.

Już na pierwszym roku został stypendystą Melton Foundation, międzynarodowej organizacji założonej w 1991 r. po upadku muru berlińskiego przez amerykańskiego przedsiębiorcę i wizjonera Billa Meltona i aktywistkę pokojową Patricię Smith. Fundacja wspiera kształcenie młodych zdolnych ludzi z wszystkich kontynentów. Huang dostał się również na atrakcyjny staż w pekińskim oddziale Microsoftu. I był to pierwszy moment, gdy zaczął nieźle zarabiać. W firmie Billa Gatesa Huang otrzymywał wynagrodzenie w wysokości 6 tys. juanów, znacznie więcej niż zarabiała np. jego matka w fabryce.

Dla nikogo nie było zaskoczeniem, że ten uzdolniony i pracowity młodzieniec dalszą edukację będzie kontynuował na Zachodzie (2). Na studia magisterskie z informatyki wybrał amerykański Uniwersytet Wisconsin, jedną z grona uczelni w USA z największym budżetem na badania naukowe. Studia tam otworzyły przed młodym Chińczykiem ścieżki kariery zawodowej u gigantów nowych technologii - dostał do wyboru propozycje pracy w  Oracle, Microsoft i IBM. Jednak postawił na Google.

2. Colin Huang ze znanym amerykańskim inwestorem Warrenem Buffetem

Za decyzją młodego absolwenta informatyki miał stać William (Lei) Ding, założyciel chińskiego giganta technologicznego Netease. To on namówił Huanga, by wybrał (wciąż jeszcze wtedy) startup z Doliny Krzemowej zamiast jednej z trzech wielkich firm technologicznych. Decyzja okazała się trafna - Huang zadebiutował w firmie jako inżynier oprogramowania w 2004 roku, dokładnie wtedy, gdy Google wchodziło na giełdę. Jak wspomina swój okres pracy dla Google, "ta firma zaoferowała mu więcej, niż mógł jej dać".

Już dwa lata później dołączył do chińskiego oddziału internetowego giganta. Niestety, szybko okazało się, że amerykańska wyszukiwarka nie pasuje do totalitarnego systemu chińskiej cenzury. Sprzeczności te doprowadziły do zamknięcia Google w Chinach w 2010 r.

W chińskim świecie startupów

Huanga jednak te problemy już nie dotyczyły, gdyż od 2007 roku działał na własną rękę. Dzięki Dingowi poznał Duana Yongpinga, tzw. anioła biznesu, chętnie inwestującego w startupy i nowe technologie.

Na początek programista stworzył witrynę e-commerce Ouku do sprzedaży elektroniki użytkowej i sprzętu AGD. Trzy lata później sprzedał platformę za 2,2 mln dolarów. Wymyślił i stworzył kolejny własny projekt - aplikację Leqi, która pomagała zagranicznym markom sprzedawać swoje produkty na popularnych platformach e-commerce, takich jak AlibabaJD.com. Z myślą o graczach utworzył aplikację do gier w komunikatorze WeChat, należącym do Tencent, chińskiego giganta technologicznego.

Huang miał zaledwie 35 lat, gdy w 2015 roku wystartował ze swoim czwartym projektem - Pinduoduo (3), dzięki któremu dołączył do czołówki chińskich miliarderów z branży IT. Pinduoduo szukało pieniędzy tam, dokąd nie zaglądał serwis Alibaba - do małych chińskich miast i na wieś, gdzie dla użytkowników decydująca jest cena transakcji. Huang miał dla tych rzeszy Chińczyków atrakcyjną propozycję, niższą cenę za polecenie produktu i zakupy grupowe.

3. Serwis Pinduoduo

Platforma łącząca elementy rywalizacji z e-biznesem szybko okazała się ogromnym sukcesem, a pandemia tylko wzmocniła pozycję serwisu wśród użytkowników. W ciągu zaledwie trzech lat Pinduoduo zyskało trzysta milionów użytkowników i stało się trzecią pod względem wielkości sprzedaży platformą e-commerce w Chinach. W 2020 roku miało już 788,4 miliona aktywnych użytkowników i wyprzedzało swego największego konkurenta, serwis Alibaba.

Jak wyparowało 27 miliardów?

Dokładnie w momencie, gdy Pinduoduo osiągnęło status platformy e-commerce nr jeden wśród użytkowników w Chinach, jej twórca Huang ogłosił, że ustępuje z funkcji prezesa firmy. Decyzja wywołała spadek cen akcji Pinduoduo na nowojorskiej giełdzie, gdzie Huang wprowadził swoją firmę z Szanghaju w lipcu 2018 r., pozyskując 1,63 mld dolarów w pierwszej ofercie publicznej. W 2021 szacowano, że jego majątek zmalał wskutek spadku wartości firmy o 27 miliardów dolarów. Uznano to za największą stratę w historii.

Sprawa ma związek z polityką. Przez wielu komentatorów interpretowana jest jako skutek "wzięcia się" władz za krytykujących chiński rynek finansowy miliarderów. Bardziej znany był przypadek zniknięcia na pewien czas założyciela Alibaby, Jacka Ma. Niemniej w przypadku Pinduoduo rynek zareagował zbyt nerwowo - ocenili sprawę chińscy analitycy. Głos zabrał także sam Huang, który przypomniał, że wciąż zachował swój pakiet udziałów w Pinduoduo. I choć jest teraz pozbawiony głosu decyzyjnego, to pozostaje właścicielem i jednym z najbogatszych Chińczyków z branży IT.

Co zamierza teraz Colin Huang? Ma 41 lat i ani myśli o emeryturze. W jednym z wywiadów wyznał, że chciałby teraz zrealizować swoje marzenie z dzieciństwa, gdy pragnął zostać naukowcem odkrywcą w dziedzinie żywności i nauk przyrodniczych. Wyznanie być może jest nieprzypadkowe, gdyż chiński rząd akurat ogłosił wśród swoich priorytetów badania naukowe dokładnie w tych dziedzinach.

Przekazał też 2,37 procent swoich udziałów o wartości 1,85 mld dolarów na utworzenie fundacji promującej odpowiedzialność społeczną i badania naukowe. Gest sprawił, że stał się od razu najbardziej hojnym filantropem w Chinach. Informacja obiegła media w momencie, gdy Pekin wezwał do zwiększenia kontroli nad krajowymi firmami internetowymi i technologicznymi, szczególnie gdy gromadzą one dane użytkowników.

Cóż, to dziecko swojego kraju i trzeba założyć, że doskonale wie, jakie są w Chinach reguły gry. Z pewnością nie daje żadnych sygnałów, że chce walczyć z tamtejszym systemem. To oznacza, że będzie mu wolno jeszcze zarobić niemałe pieniądze.

Mirosław Usidus