Czy AI nie pozwoli odejść zmarłym? Dla jednych żałoba 2.0 - dla innych upiorny pomysł
Osoba, która zdecyduje się utrwalić siebie dla potomnych przeprowadza z ankieterem firmy HereAfter AI (1) cykl rozmów na temat swojego życia, wypełniając nagrania wspomnieniami i swoja osobowością. Algorytmy budują na ten podstawie wirtualnego partnera do rozmowy (czatu), który w możliwie największym stopniu przypominałby konwersację z żyjącą osobą.
Osoby, które testowały rozwiązanie oferowane przez HereAfter AI, przyznają, że nie jest ono doskonałe, zwłaszcza gdy wirtualna wersja przodka powstaje na bazie szczątkowych danych, niepełnych informacji, nieuporządkowanych próbek głosu. Ponadto są pewne wątpliwości etyczne w sytuacji, gdy chodzi o tworzenie takiego awatara bez wiedzy i uprzedniej zgody przodka, którego już nie ma.
Czy jest coś dziwnego z chęci zatrzymania bliskich przy sobie?
Wielu zapewne takie rozwiązanie niepokoi a nawet przeraża. Są krytycy, którzy patrzą na to z tego punktu widzenia, że rozmawianie z cyfrowymi wersjami utraconych bliskich może niepotrzebnie przedłużać żałobę lub odrywać ludzi od drogi powrotu do normalnego życia. Ponadto w sensie bardzo ogólnym istnieje głęboko zakorzenione przekonanie, że igraszki ze śmiercią nie prowadzą do niczego dobrego.
Z drugiej strony niewątpliwie jest coś głęboko ludzkiego w chęci zatrzymania przy sobie tych, których kochamy, a którzy odeszli. Namawiamy przecież naszych bliskich, by zostawili nam coś, zanim będzie za późno. Mogą to być jakieś ważne przedmioty, pamiątki, mogą to być zapiski. Gdy już ich nie ma, przechowujemy ich zdjęcia, nagrania filmowe z ich udziałem. Odwiedzamy ich groby. Niekiedy też rozmawiamy z nimi tak, jakby wciąż z nami byli. I nie ma w tym nic szczególnie dziwnego.
Nasze "rozmowy" ze zmarłymi dotychczas były jednokierunkowe. Koncepcje dwustronnej konwersacji z tym, którzy odeszli z tego świata spotykane były w literaturze i filmie science fiction. W jednym z odcinków serialu "Black Mirror" z 2013 roku, kobieta, która utraciła swojego partnera, tworzy jego cyfrową wersję, początkowo jako czatbota, następnie asystenta głosowego, a w końcu jako fizyczną kopię - androida. Tamta filmowa wizja była jednak pesymistyczna, gdyż pomimo kolejnych udoskonaleń, bohaterka czuła, że to wciąż nie jest tak naprawdę jej ukochany.
W prawdziwym świecie mamy do czynienia z gwałtownym postępem w dziedzinie sztucznej inteligencji. Współcześnie dostępne duże modele językowe AI, którym wystarczy kilka zdań "zachęty", by wypluwać przekonujące teksty w odpowiedzi, obiecują przejście na zupełnie nowe poziomy, do tego nawet stopnia, że niektórzy twierdzą, że są zdolne do uczuć (przypadek pracownika Google, który tak zaczął myśleć o modelu LaMDA, który opisywaliśmy niedawno w MT).
Możliwe jest nauczenie modelu, takiego jak GPT-3 firmy OpenAI czy LaMDA, by brzmiał jak konkretna osoba, poprzez "karmienie" go informacjami, które ta osoba powiedziała. W 2021 roku gazeta "San Francisco Chronicle" opisała historię mężczyzny, który wgrał stare SMS-y i posty na Facebooku pochodzące od swojej zmarłej narzeczonej, aby stworzyć jej symulowaną wersję czatbotową, używając oprogramowania Project December, które zostało zbudowane na GPT-3. Wydźwięk publikacji był raczej pozytywny. Bohater po serii rozmów z czatbotowym odpowiednikiem zmarłej, czuł, że "pozwoliło mu to w pewien sposób ruszyć dalej ze swoim życiem". Mężczyzna udostepnił nawet fragmenty swoich konwersacji na Reddicie, mając nadzieję, jak pisał, zwrócić uwagę na narzędzie i "pomóc osobom, które przeżyły depresję, znaleźć jakieś zamknięcie".
Trzeba przyznać, że firmy rozwijające algorytmy AI potrafią dobrze grać na uczuciach sprzedając takie usługi. Latem 2022 r. Amazon pokazał film ukazujący małego chłopca słuchającego fragmentu "Czarnoksiężnika z Krainy Oz", czytanego przez jego niedawno zmarłą babcię. Jej głos został sztucznie odtworzony przy użyciu nagrania jej wypowiedzi, które trwało mniej niż minutę. Przedstawiciel działu Amazona odpowiadającego za asystenta głosowego Alexa, Rohit Prasad, komentował to tak: "AI nie może wyeliminować bólu związanego ze stratą, może jednak sprawić, że wspomnienia będą trwać".
A może zachować coś więcej niż tylko wspomnienie?
Aby stworzyć przekonującą, cyfrową replikę kogoś bliskiego, potrzebne są dane, dużo danych. Wspomniana firma HereAfter AI zaczyna pracę z osobami, które jeszcze żyją, zadaje im pytania przez wiele godzin. Pyta o wszystko, od najwcześniejszych wspomnień, przez pierwszą randkę, aż po wyobrażenie tego, co według nich czeka ich po śmierci. Początkowo ankiety te przeprowadzali ludzie. Dziś firma wykorzystuje automatyczne boty pytające i gromadzące dane. Po przetworzeniu zebranych informacji powstaje wirtualny awatar bliskiej osoby. Można z nim komunikować się za pomocą aplikacji Alexa na telefonie lub urządzenia Amazon Echo.
To nie jedyna firma w tej całkiem młodej bardzo, można by rzec, "ożywionej" branży. Inna firma, istniejąca od pięciu lat, StoryFile oferuje usługę Life, która przechodzi na wyższy poziom - nagrywania osób, które chcemy utrwalić na obrazie wideo. Dyrektor generalny StoryFile, Stephen Smith, zademonstrował możliwości swojej firmy na pogrzebie własnej matki, która "uczestniczyła" w ceremonii mówiąc na końcu do zgromadzonych: "To chyba wszystko ode mnie... do widzenia". Smith twierdzi, że jej cyfrowy udział został dobrze przyjęty przez rodzinę i przyjaciół, którzy przyszli na pogrzeb (2).
Zarówno HereAfter, jak i StoryFile mają na celu raczej zachowanie pamiątki i historii życia osoby, która odeszła. Można w pewnym sensie z nimi rozmawiać, ale nie jest to interakcją polegającą na tym, że owe awatary przyswajają jakąś nową wiedzę, uczą się i wchodzą w konwersacje na nowe tematy. Odpowiedzi na dane pytanie są takie same za każdym razem, gdy je zadajesz.
Firmy You, Only Virtual, Replika i kilka innych startupów, chcą pójść dalej, argumentując, że zapis jedynie wspomnień nie uchwyci fundamentalnej istoty relacji między dwojgiem ludzi. Już starsza pani przemawiająca na własnym pogrzebie wzbudza mieszane uczucia a na "żyjących dalej" i "zmieniających się" dzięki AI jesteśmy chyba jeszcze mniej gotowi. Marius Ursache w 2014 roku uruchomił firmę o nazwie Eternime z ideą tworzenia własnych "awatarów", będących czymś w rodzaju Tamagotchi, które można by trenować jeszcze za życia, aby potem zachować cyfrową wersję samego siebie, dla innych. Po rozbłysku zainteresowania okazało się, że niewiele osób w to rzeczywiście chce wejść. Firma zamknęła działalność w 2018 roku po tym, jak nie udało się zebrać wystarczająco dużo użytkowników.
Jeśli cyfrowe repliki pośmiertne (3) upowszechnia się, nieuchronnie będą musiały powstać nowe normy i regulacje dotyczące dziedzictwa, które pozostawiamy po sobie w sieci. A jeśli AI doprowadzi do powstania awatarów będących inteligentnymi, autonomicznymi kontynuacjami ludzi, którzy cieleśnie umarli, to nie tylko ich dziedzictwo ale i kwestia dziedziczenia po nich musi zostać przemyślana, gdyż w pewnym sensie, takie cyfrowe duchy, albo co tu kryć, upiory, wciąż mogłyby pełnoprawnie wszystkim rozporządzać.
Mirosław Usidus