Panorama Plastyczna Dawnego Lwowa

Panorama Plastyczna Dawnego Lwowa
Niedługo rozpoczynają się wakacje, stąd w "Na warsztacie" tym razem nie będziemy sami pracować, ale przyjrzymy się niesamowitej historii dzieła życia przedwojennego lwowskiego architekta, modelarza, detektywa, historyka sztuki, konserwatora zabytków, konstruktora i wynalazcy, artysty plastyka, malarza, charyzmatycznego lidera zespołu, menedżera i wielkiego polskiego patrioty - inż. arch. Janusza Ludwika Stanisława Witwickiego (1903-1946).

Janusz Witwicki od najmłodszych lat zdecydowanie był człowiekiem czynu - żadnym tam "modelarzem-gawędziarzem". W 1920 r., jako siedemnastolatek, walczył ochotniczo w wojnie polsko-bolszewickiej. Kiedy sześć lat później skończył studia architektoniczne, w ramach praktyk odwiedził kraje zachodniej Europy. W Paryżu podziwiał modele francuskich miast, stworzone w celu zobrazowania i zarchiwizowania działań architektonicznych. Jak sam przyznawał, był to ważny impuls dla powstania opisywanego dzieła. Wkrótce postanowił w podobny sposób pokazać i swój rodzinny gród.

1. Koncepcja ekspozycji Panoramy z możliwością oglądania jej od wewnątrz (rys. z przedwojennej broszury reklamowej).
2. Jeśli przed drugą wojną światową historyczny budynek wciąż stał, to wspięcie się nań było i tak łatwiejsze niż odtwarzanie dokumentacji obiektu już wówczas nieistniejącego.

Wiekopomna idea

Witwicki uznał, że najbardziej spójny i najpiękniejszy będzie model rodzinnego miasta w skali 1:200 z 1775 r., czyli Leopolis w obrębie fortyfikacji, z przedmieściami i najbliższą okolicą. Model w kształcie koła o średnicy 15 m miał być wystawiony na widok publiczny w roku 1940, dla uczczenia sześćsetnej rocznicy przyłączenia Lwowa do Rzeczypospolitej, w odpowiednio przystosowanej dawnej Baszcie Prochowej.

Warto tu wyjaśnić, że słowo "panorama" użyte przez jej twórcę (i z przyczyn historycznych nadal stosowane w przypadku tego dzieła) nie oznacza dookólnego obrazu (takiego jak słynna Panorama Racławicka we Wrocławiu). Chodzi tym razem o niezwykłą makietę architektoniczną, która miała być uzupełniona przez malarskie tło (panoramiczne), możliwą do podziwiania z kilku różnych perspektyw - w tym także od wewnątrz (od dołu), za pomocą zainstalowanych w jej wnętrzu peryskopów. Wszystko po to, by pozwolić zwiedzającym jak najpełniej odczuć klimat dawnego miasta, jeszcze sprzed rozbiorów. Użyte przez Witwickiego określenie miało zatem swoje uzasadnienie. Spełniało także funkcję – jakby się dziś powiedziało - marketingową.

3. Model ratusza lwiego miasta powstał najwcześniej i był dziełem Janusza Witwickiego.

Im dalej w las…

Bohater najnowszego "Na warsztacie" wykonał pierwsze modele najsłynniejszych a zachowanych budowli jako pokazowe - na początek. Pozostało "tylko" zebrać dokumentację do pozostałych, prócz tego znaleźć kilku współpracowników, przekonać do idei władze miasta, no i jeszcze jeden drobiazg - pozyskać fundusze…

Witwicki zdawał sobie sprawę, że to ogromna praca na wielu płaszczyznach. Byli i tacy, którzy oficjalnie występowali przeciw niemu, twierdząc, że wręcz niewykonalna. Mimo wszystko jego zapał, upór, talent techniczny i artystyczny oraz niemałe umiejętności psychologiczne sprawiły, że po latach starań uzyskał poparcie wielu wpływowych lwowian, a w 1936 r. władze miasta dla wykonania panoramy przydzieliły mu pomieszczenia na pracownię i obietnicę częściowego dofinansowania prac. Ostatecznie pierwszą ratę otrzymał tuż przed wybuchem II wojny światowej…

4. Minikareta biskupów lwowskich przed wojną…
5. … i to, co z niej zostało do naszych czasów…

Umiejętności nie tylko modelarskie

6. … ale staraniem modelarzy-konserwatorów zostało ostatecznie wskrzeszone - kareta pojawiła się na grobli Bramy Krakowskiej! (fot. Ł. Koniarek)

Niezwykła idea wymagała niezwykłych działań, umiejętności oraz narzędzi. By zebrać wymaganą do budowy modeli dokumentację, nie wystarczyło pójść do archiwum miejskiego i skopiować rysunki - bo takich tam nie było. Należało stać się detektywem, geodetą, trochę archeologiem, historykiem sztuki. Do pomiarów istniejących budowli przydawały się umiejętności wspinaczkowe. Często do konkretnych zadań musiano samemu wykonywać narzędzia - po wejściu do pracowni uwagę zapraszanych mecenasów i zwyczajnych widzów zwracała szczególnie, skonstruowana przez autora (głównie ze sklejki), elektryczna wyrzynarka włosowa o ponad dwumetrowym (!) ramieniu. Witwicki stworzył nawet, praktycznie od podstaw, specjalny aparat fotograficzny do zdjęć detali w makro, a także peryskop makietowy.

W swej centralnej części makieta została zaprojektowana na sześciu sklejkowo-ramowych płytach o wymiarach 2×1,2 m każda. Ukształtowanie terenu odtworzono sklejkowymi warstwicami, w oparciu o skrupulatnie wykonane rysunki rekonstrukcyjne. Ostateczny kształt nadano wypełnieniem klejowo-wiórowym i odpowiednim, strukturalnym malowaniem. Wodę imitowała folia aluminiowa - na tyle błyszcząca, że odbijały się w niej budynki.

7. Sposób na odtworzenie rzeźby terenu ustalonej wnikliwymi badaniami - od spodu widoczne warstwice ze sklejki.

Podstawowym materiałem na modele obiektów była zwykła sklejka o różnej grubości (w tych zastosowaniach to wcale nie taki łatwy materiał). Prócz tego wykorzystywano rozmaite blachy - szczególnie miedzianą (na dachy, patynowane potem kwasem) - oraz ołów, z którego za sprawą jego plastyczności i dzięki możliwości odlewania powstało wiele drobnych detali makiety (hełmy wież i attyki, płaskorzeźby, rzeźby na elewacjach itp.). Spory udział w wykonaniu detali (choćby gzymsów) miały też naklejane warstwami brystol i lita tektura.

8. W wykonanych głównie ze sklejki budynkach znajdowały się wewnętrzne ściany i otwory montażowe. Od samego początku tworzono je z myślą o oświetleniu i ułatwieniu bieżącej eksploatacji. Zakryte dla publiczności ścianki oznaczano miejscem posadowienia oraz nazwiskiem wykonawcy.

Ściany budynków najpierw impregnowano, dla uzyskania struktury tynku pokrywano mieszaniną kredy i kleju, a następnie malowano farbami temperowymi. Czyniono to z niezwykłym stopniem realizmu, co zresztą stanowiło pole do twórczej rywalizacji pomiędzy współpracującymi modelarzami. Wszystkim zależało, żeby ich prace jak najbardziej przypominały oryginały - przecież miały być także oglądane zupełnie z bliska, szczególnie przez wewnętrzne peryskopy. Nic więc dziwnego, że detale wykonywano przy użyciu zegarmistrzowskiej lupy, a ściany często zyskiwały realne zacieki, pęknięcia czy ubytki tynku. Nawet historyczna informacja o pewnym spalonym domu została wykorzystana dla przedstawienia go w formie wypalonej ruiny.

9. Ponownie detale przedwojennego modelarskiego warsztatu.

Otwory okienne wykonywano z kalki technicznej lub celuloidu z narysowaną stolarką. Część z nich została zaciemniona czarnym brystolem, ponieważ w większości budynków znalazły się miejsca na żarówki 1,5 V, a w podstawie zaplanowano otwory (jeszcze nieliczne) i kilka pierwszych przewodów zasilania, co miało w przyszłości pozwolić uzyskać również efekt nocnego oświetlenia miasta.

Wszystkie budynki zamocowano bez kleju - pozycjonowano je stalowymi szpilkami, dla ułatwienia transportu, ale i bieżącej eksploatacji.

   
10. Chcąc odtworzyć zaginione budowle, konserwatorzy sporządzili fotograficzną dokumentację
zachowanych 
oryginałów (tu dawny kościół Dominikanów), następnie wykonali rysunki,
a w końcu modele, w odpowiedniej
technologii i o adekwatnym wykończeniu.   

Wojenne losy…

11. Instalacja oświetleniowa przedwojennego modelu była raczej symboliczna, ale kilka jej   niezwykłych, jak na dzisiejsze lata, elementów można było jeszcze do niedawna zobaczyć w zaimprowizowanej pracowni na poddaszu NZiO przy ul. Sołtysowickiej we Wrocławiu. Po prawej: fragment przedwojennej instalacji oświetleniowej - raczej testowej niż docelowej, opartej o żarówki 1,5 V i przewody w nicianym oplocie.

Czasy wojny i okupacji nie zatrzymały działań nad Panoramą. Przeciwnie, trudności wręcz mobilizowały modelarzy (zobacz także: Zabawki wojny). W lwowskiej pracowni przy ul. Ormiańskiej 23 pracowało ich w różnym czasie około trzydziestu - głównie młodych ludzi, którym wojna odebrała możność kontynuowania nauki.

Okupanci (zarówno ci ze wschodu, jak i z zachodu) może i potrafiliby docenić mistrzostwo modelarsko-historycznej pracy, ale nie mieli żadnej taryfy ulgowej dla twórców, z których wielu zostało aresztowanych pod (zwykle niepozbawionym podstaw) zarzutem działalności w strukturach państwa podziemnego (sam Witwicki trzykrotnie). Sześciu z nich oraz matka pomysłodawcy przypłaciło to życiem. Mimo wszystko właśnie w czasie wojny powstało najwięcej modeli do makiety osiemnastowiecznego Lwowa. Niestety, wkrótce ten realny, powojenny - ku wielkiemu smutkowi twórców - przestał być polski…

Powojenne podziemie - dosłownie i w przenośni

W 1946 r. Janusz Witwicki po wielu trudnościach i staraniach (pisał nawet do Stalina!) w końcu uzyskał zezwolenie na wyjazd do Warszawy wraz z - formalnie należącą wciąż do niego - Panoramą. W zamian miał jednak oddać całą jej dokumentację historyczną. Nikt nie spodziewał się, że będzie go to kosztowało życie - większość poszlak wskazuje na to, że na dwa dni przed wyjazdem został zamordowany przez NKWD (oficjalnie nie wykryto sprawców).

To, że jego najważniejsze dzieło dotrwało do naszych czasów, zawdzięczamy determinacji żony, która natychmiast po pogrzebie zabrała spakowane już modele do Warszawy, gdzie od razu schowano je przed komunistycznymi władzami. Skrzynie z elementami makiety przechowywano w sekrecie w kolejnych warszawskich, a potem wrocławskich, piwnicach i na strychach. Cały czas ryzykowano ich konfiskatą oraz aresztowaniem wielu doceniających ich wielką wartość osób, u których były ukrywane. 

11. Instalacja oświetleniowa przedwojennego modelu była raczej symboliczna, ale kilka jej niezwykłych, jak na dzisiejsze lata, elementów można było jeszcze do niedawna zobaczyć w zaimprowizowanej pracowni na poddaszu NZiO przy ul. Sołtysowickiej we Wrocławiu.
Na dolnym zdjęciu: fragment przedwojennej instalacji oświetleniowej - raczej testowej niż docelowej, opartej o żarówki 1,5 V i przewody w nicianym oplocie.

Nowa nadzieja

Możliwość wyjścia z podziemi pojawiła się dopiero po zmianach ustrojowych w Polsce. Spadkobiercy pomysłodawcy mogli na powrót pokazywać zachowane modele i znaleźć dla nich odpowiednie miejsce - co też czynili. Oczywiście łatwo nie było…

Makieta jeszcze przed ucieczką warta była majątek, a lata bez konserwacji plus kradzież kilku z najcenniejszych modeli z jednej z kryjówek zwiększyły koszt przywrócenia dzieła do stanu pozwalającego na jego odpowiednią prezentację. Z pomocą przyszli architekci, historycy i modelarze-pasjonaci z całej Polski - chyba najbardziej ci skupieni wokół Zakładu Narodowego im. Ossolińskich we Wrocławiu. To w dużej mierze dzięki ich zaangażowaniu i ogromnej pracy powtórnie zdołano pozyskać sojuszników oraz środki niezbędne do renowacji i odtworzenia Panoramy.

13. Złożona na podłodze pracowni i gotowa do ostatecznych testów makieta. W lewym górnym rogu widoczna jest centralka instalacji, umożliwiająca sterowanie każdą z sekcji osobno, oraz przeznaczony dla niej zasilacz.
14. Próba nocnego oświetlenia - bajka!

I stało się światło!

Wczesnym latem 2014 r., po lekturze w "Na warsztacie" serii artykułów o makietach architektonicznych, skontaktował się ze mną pan Adam Grocholski, jeden z głównych rekonstruktorów Panoramy w Ossolineum. Zapytał o możliwość opracowania projektu i wykonania nowej instalacji oświetlenia budynków makiety, zgodnej z pierwotnym planem, ale we współczesnej technologii. Szybko powstała trzyosobowa, "młodotechnikowa" grupa fachowców z niezbędnych dziedzin i rozpoczęły się prace nad rozświetleniem leciwej Panoramy.

Za pomysłodawcą i w porozumieniu z konserwatorami przyjęliśmy, że minimiasto ma żyć! Stworzyliśmy zatem projekt nowoczesnego oświetlenia, stanowiący odpowiedniego do planowanej już multimedialnej prezentacji, obejmującego dzień, zmierzch i noc - z niezależnymi sekcjami, o sterowanym natężeniu ciepłego światła.

Po zatwierdzeniu projektu, ostrożnie (i z pewną "tkliwością") zdemontowaliśmy przedwojenną instalację z cudownie niewspółczesnymi żaróweczkami 1,5 V i takimiż przewodami w oplocie z nici (żadnego dziś stosowanego igielitu!).

15. Szczęśliwy finał z roku 2015, czyli otwarcie Panoramy dla zwiedzających, we wrocławskiej Hali Stulecia. O tym, jak wymagające, ale i ciekawe, było to zadanie, opowiadał dr. Łukasz Koniarek z Ossolineum.

We wskazanych przez naszych zleceniodawców miejscach wykonaliśmy dodatkowe punkty oświetleniowe na bazie porcelanowych gniazd do szybkiego zamocowania wielopunktowych diód LED. Po pierwszych testach zdecydowaliśmy się jeszcze bardziej ocieplić i ograniczyć światło, aby lepiej przypominało blask świec. W tym celu każda diodowa sekcja otrzymała dodatkowy, żółty klosz z odpowiednimi otworami wentylacyjnymi.

Wszystkie sekcje oświetlenia zostały połączone w odpowiedniej centralce sterującej, zasilone i przetestowane w różnych konfiguracjach oświetlenia.

Przyznam, że byłem oczarowany pięknem tej wspaniałej makiety rozświetlonej tak ciepłym i "żywym" światłem. Zresztą chyba nie tylko ja…

Kalendarium budowy Panoramy Plastycznej Dawnego Lwowa, inż. Janusza Witwickiego

1929 - zostają stworzone pierwsze modele najbardziej znanych dzieł architektury Lwowa, w tym ratusza.
1931 - podczas pobytu w Paryżu Janusz Witwicki wpada na pomysł budowy makiety Lwowa; rozpoczynają się żmudne badania historyczne, topograficzne, inwentaryzacyjne itd.
1932 - powstaje pierwszy poglądowy model zabudowy śródmieścia Lwowa, w skali 1:500.
1935 - zostaje powołane do życia Towarzystwo Budowy Panoramy Plastycznej Dawnego Lwowa.
1936 - władze Lwowa udostępniają twórcom pracownię przy ul. Ormiańskiej 23; rozpoczynają się prace nad pierwszymi modelami budynków tzw. dużej Panoramy, w skali 1:200.
1939 - dochodzi do podpisania z miastem umowy na dofinansowanie budowy Panoramy; jesienią gotowe są modele wszystkich najważniejszych budowli oraz kilkunastu kamieniczek.
1939-1945 - pomimo uszkodzeń po bombardowaniach, braku środków oraz okupacyjnych represji budowniczych z powodu ich powiązań z państwem podziemnym prace nad Panoramą są kontynuowane; powstaje większość modeli zabudowy lwowskiej w obrębie murów miejskich.
1946 - trwają starania u władz sowieckich o pozwolenie na wywóz Panoramy i jej dokumentacji do Polski. Na dwa dni przed planowanym wyjazdem Janusz Witwicki zostaje brutalnie zamordowany, prawdopodobnie przez agentów NKWD. Dokumentacja źródłowa modelu zostaje przejęta przez ZSRR. Po pogrzebie męża Irena Witwicka przewozi Panoramę ze Lwowa do Warszawy.
1947 - makieta zostaje w skrzyniach złożona w podziemiach Muzeum Narodowego w Warszawie, a wkrótce potem ukryta przed komunistycznymi władzami na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej.
1975 - skrzynie z Panoramą zostają w tajemnicy przewiezione do wrocławskiego Muzeum Architektury.
1988 - makieta trafi a do wrocławskiego Muzeum Archidiecezjalnego; rozpoczynają się prace rekonstrukcyjne zaginionych modeli - trzy z nich wykonuje krakowski modelarz Ireneusz Pudełko. Panorama zostaje wpisana na listę zabytków ruchomych województwa wrocławskiego.
1994 - za zgodą rodziny autora dzieło staje się depozytem Muzeum Miejskiego Wrocławia. Pod kierunkiem inż. Michała Witwickiego (brata ciotecznego twórcy) elementy makiety zostają rozłożone na segmentach podstawy i udostępnione publiczności w Arsenale, a potem w kamienicy "Pod Złotym Słońcem" w rynku.
2006 - decyzją spadkobierców makieta zostaje przekazana Ossolineum i przewieziona do Działu Czasopism przy ul. Sołtysowickiej. Rozpoczynają się prace inwentaryzacyjne.
2007 - warszawski architekt inż. Zbigniew Cheda kończy model Cerkwi Wołoskiej. Inż. Marcin Sowa z Wrocławia sporządza szereg planów koniecznych do dalszej inwentaryzacji i rekonstrukcji Panoramy. Tomasz Fronczek (projektant i artysta-plastyk o specjalizacji modelarskiej) oraz Adam Grocholski (artysta-plastyk z doświadczeniem konserwatorskim) odtwarzają model kościoła Dominikanów.
2008-2011 - trwają pracę dokumentacyjne, są też gromadzone materiały źródłowe i tworzone karty muzealne poszczególnych elementów.
2013 - Ossolineum oraz Wrocławskie Przedsiębiorstwo "Hala Ludowa" podpisują porozumienie w sprawie przyszłości Panoramy.
2014 - po uzyskaniu ministerialnego dofinansowania ruszają intensywne prace konserwatorskie, prowadzone przez Adama Grocholskiego i Tomasza Fronczka, we współpracy z toruńską firmą konserwatorską Dariusza Subocza. Nad wykonaniem nowoczesnej, interaktywnej instalacji oświetleniowej pracuje zespół pozyskany za sprawą "Młodego Technika", w składzie: Paweł Dejnak (modelarstwo i budownictwo), Adam Ratajczak (elektronika i automatyka) oraz Marek Stochmiałek (elektrotechnika).
2015 - otwarcie stałej, interaktywnej ekspozycji Panoramy Plastycznej Dawnego Lwowa, we wrocławskiej Hali Stulecia.

Szczęśliwy finał

Pięknym ukoronowaniem trwającej blisko siedemdziesiąt lat tułaczki Panoramy było jej udostępnienie zwiedzającym, 25 września 2015 r. Na tym wydarzeniu obecni byli m.in. licznie przybyli rekonstruktorzy, mecenasi i lwowianie, którzy widzieli niektóre modele jeszcze w pierwszej pracowni, a także spadkobiercy Janusza Witwickiego, cały ten długi czas dbający o losy dzieła.

Panorama Plastyczna Dawnego Lwowa znalazła wreszcie stałe miejsce w równie zabytkowej Hali Stulecia we Wrocławiu. Nie wygląda ściśle tak, jak wyobrażał sobie to pomysłodawca, jednak jego duch (jak i zdjęcia) został zachowany - choć zamiast peryskopów, do których miało się wchodzić pod makietę, są miniaturowe kamery. Można także wybrać się na wirtualny spacer po dawnym Lwowie.

16. Widzowie nie potrzebują już wchodzić pod makietę - dawne miasto w modelarskiej miniaturze mogą oglądać za pomocą miniaturowych kamer i monitorów, a dzięki wcześniejszemu zeskanowaniu całej starówki w technologii 3D są w stanie nawet wirtualnie po niej się poruszać!
Warto zobaczyć także:

• http://bit.ly/2IUweb9 - fi lm TVP;
• http://bit.ly/2L5PinJ - opis działań konserwatorskich z udziałem zespołu pod kierunkiem autora artykułu (lipiec - październik 2014 r.);
• http://bit.ly/2GWSwaA - informacja o zakończeniu prac (w tym instalacji oświetleniowej);
• http://bit.ly/2L6vxfR;
• http://bit.ly/2xnzxXg;
• http://panoramalwowa.pl

Sprzężone projektory multimedialne nie tylko stosownie rozświetlają samą makietę (w "dzień" i "w nocy"), ale rzucają też na ściany pomieszczenia, mieszczącego się w jednej z bocznych kopuł Hali Stulecia, slajdy i filmy ilustrujące historię Lwowa. Na kilku bocznych stanowiskach można wygodnie odtworzyć sobie multimedia o Januszu Witwickim i jego dziele, przygotowany przez dr. Łukasza Koniarka z Ossolineum.

Całość robi duże wrażenie. Największe oczywiście na tych, którzy choć trochę spróbowali podobnych prac i potrafi ą przez pryzmat własnych doświadczeń docenić włożone w to dzieło przez tak wielu rodaków serca, dusze, pot - a nawet życie - i to dosłownie! Warto podziękować im wszystkim za to, że dziś możemy podziwiać tak niezwykły zabytek techniki w miniaturze, a przy tym piękny kawałek naszej historii.

Co tym właśnie sposobem czynimy!

Paweł Dejnak