Co i jak czyta się u progu trzeciej dekady XXI wieku. Cyfrowa rewolucja na pół gwizdka

Co i jak czyta się u progu trzeciej dekady XXI wieku. Cyfrowa rewolucja na pół gwizdka
Za sprawą internetu czytanie namacalnej, szeleszczącej kartkami, drukowanej książki może wielu ludziom wydać się przestarzałym nawykiem (1). Czy wejście i popularyzacja takich wynalazków jak e-booki i audiobooki zmieniło nasze przyzwyczajenia aż tak, że przestajemy sięgać po papierowe wydania? I czy zmieniło to sposób odbioru, rozumienia i zapamiętywania słów, które czytamy?

Mamy dziś dostęp do każdej informacji, której potrzebujemy, za jednym kliknięciem. Coraz mniej ludzi pamięta czasy, gdy szło się do lokalnej biblioteki i przeglądało setki książek, aż znalazło się tę, której się potrzebowało. W dzisiejszych czasach znaczna część czasu spędzanego przez ludzi na jawie to media społecznościowe, praca na komputerze i ogólnie czas spędzany przed ekranem. Może to być również ekran z elektroniczną wersją książki.

Zalety e-booków (2) są oczywiste - nieograniczony dostęp do każdej książki lub artykułu niemal natychmiast, możliwość zabrania ze sobą tysięcy książek podczas podróży w jednym lekkim gadżecie, możliwość szybkiego dotarcia do różnorodnych informacji i sprawdzenia faktów za pomocą opcji wyszukiwania i w końcu rzecz tak banalna jak czytanie z zajętą przez cały czas wyłącznie jedną ręką, gdy drugą trzymamy się np. poręczy w autobusie.

2. E-book wśród książek

Jednocześnie zdecydowana większość czytelników e-booków przyznaje, że robi to wyłącznie ze względu na wygodę, a nie dla samej przyjemności czytania na ekranie. Czy pozbawione elementu delektowania się, skupione wyłącznie na praktycznych aspektach, czytelnictwo ma szansę kiedykolwiek wygrać z tradycyjną książką? Na razie, mimo wszystko, nie daje rady. Warto jednak zauważyć, iż z wielu podsumowań wynika, że wejście elektronicznych książekaudiobooków ogólnie wpłynęło na wzrost czytelnictwa albo przynajmniej na zahamowanie jego spadku, obserwowanego od lat.

Według raportu Pew Research Center, liczba użytkowników e-czytników w USA wzrosła z 17 proc. ogółu społeczeństwa w 2011 roku do 28 proc. w 2016 roku. W kolejnych latach wzrost liczby elektronicznych czytników w tym kraju nie zwalniał. Według serwisu Statista, na początku 2019 r. przekroczył 50 proc. Te dane nie oznaczają, że podobny udział w rynku ma sprzedaż e-booków w USA w odniesieniu do całości sprzedaży książek. Ta, wedle różnych szacunków, waha się od 15 do 17 proc., i co ciekawe, udział ten spadł w 2020, pandemicznym, roku.

Trudno znaleźć podobne rynkowe dane na temat Polski - jak wskazuje raport Biblioteki Narodowej na temat czytelnictwa książek w 2019 r. - 2,5 proc. Polaków sięga po e-booki (6 proc. czytelników). Co ciekawe, u nas w całej populacji nieco więcej, bo 3 proc., używa audiobooków. Z raportu polskiej Biblioteki Narodowej wynika, że najczęściej e-booki czytamy na laptopie (53 proc.), telefonie komórkowym i czytniku (odpowiednio 18 i 17 proc.). Inne polskie badanie, serwisu Picodi, wskazuje, że w płatnej subskrypcji elektronicznej kupowanych jest u nas 3 proc. książek, 10 proc. stanowią e-booki w sklepach, a 1 proc. - audiobooki w sklepach. Polacy są przywiązani do tradycyjnych, papierowych wydań. Według Picodi w Polsce książki kupuje się w formie papierowej w księgarniach 64 klientów.

Zatem zarówno z danych z czołowego rynku amerykańskiego, jak i średnio rozwiniętego polskiego wynika, że chociaż e-czytniki mają szeroką bazę użytkowników, wiele osób nadal woli książki drukowane na papierze.

Ruch "slow reading"

Przez tysiące lat, na długo przed wynalezieniem prasy drukarskiej przez Gutenberga, dostęp do źródeł pisanych, zwojów, kronik czy ksiąg w celu zdobycia informacji był dobrem rzadkim, dostępnym przede wszystkim wyższym warstwom społeczeństwa.

Przez kilka tysiącleci czytanie było umiejętnością i zajęciem bardzo nielicznych. A w kolejnych wiekach i tak ogromna liczba zapisanych tekstów przepadła w wyniku wojen, klęsk żywiołowych lub zaniedbań. Wynalazek Gutenberga w XV wieku zrewolucjonizował sposób powielania książek, a wraz z nim zmieniły się nawyki czytelnicze ludzi. Wskaźnik piśmienności zaczął rosnąć, ale postęp zrazu był powolny. W końcu rewolucja przemysłowa i możliwość masowej produkcji papieru to zmieniły.

Edukacja, prasa informacyjna oraz popularyzacja powieściopisarstwa i literatury stały się głównym nurtem ludzkiej kultury, a to prowadziło do dalszego wzrostu liczby bibliotek i księgarń. Ludzie odkryli radość płynącą z czytania.

W XXI wieku przeżywamy kolejną rewolucję, być może tej samej rangi, dzięki technologii cyfrowej. Podobnie jak w przypadku prasy drukarskiej, techniczne wynalazki, w tym internet, smartfony, tablety i e-czytniki, ponownie silnie zmieniają nasze nawyki związane z czytaniem, nauką i ogólniej przyswajaniem wiedzy. Teraz można uzyskać dostęp do setek zasobów na prawie każdy temat za pomocą jednego kliknięcia przycisku i przy użyciu wyszukiwarek. W porównaniu z przeszukiwaniem fizycznych książek i archiwów bibliotecznych korzystanie z wyszukiwarki w celu znalezienia konkretnych informacji jest znacznie bardziej wydajne.

Gdy Amazon wprowadził na rynek swój pierwszy e-czytnik, branża wydawnicza wpadła w panikę. Nie bez powodu, bo w pewnym momencie poziom wzrostu sprzedaży takich urządzeń wynosiła ponad 1200 proc. Potem jednak wzrost, oparty w pierwszym okresie zapewne głównie na uroku nowości, wyhamował i w ciągu ostatnich kilku lat udało się osiągnąć równowagę.

W niektórych krajach zachodnich nastąpiło nawet niewielkie, ale zauważalne, odwrócenie tendencji. Popyt na książki drukowane wzrósł nieznacznie w porównaniu z cyfrowymi. Tłumaczy się to różnymi przyczynami, m.in. wzrostem popularności audiobooków czy zjawiskiem zmęczenia ekranem.

Przy okazji nowe techniki zmieniły też sposoby korzystania z bibliotek. Na przykład, zamiast przeszukiwać półki jedna po drugiej, można dziś po prostu zarezerwować książkę online a potem odebrać ją osobiście. To znów pozwala zaoszczędzić mnóstwo czasu. Niektóre nowoczesne biblioteki oferują również swoim członkom możliwość wypożyczania e-booków i uzyskania dostępu online do swojej bazy danych.

Zatem obawy, że książki, księgarnie i biblioteki znikną, okazują się nieuzasadnione. Ludzie nadal lubią czytać słowo drukowane na papierze. Coraz częściej ludzie odkrywają radości z dobrej książki. Zrodził się nawet ruch społeczny o wymownej nazwie "slow reading" na wzór "slow food".

Studenci siedzą w telefonach, ale do nauki wolą papier

Nie można jednak nie zauważyć zasadniczych zmian w modelach czytelnictwa, jakie przyniosły techniczne rewolucje, najpierw cyfrowa, potem internetowa i w końcu ekspansja mediów społecznościowych. Współczesne technologie i media społecznościowe doprowadziły do tego, że spędzamy więcej czasu na czytaniu regularnie publikowanych, krótkich tekstów niż długich i wielowątkowych opowieści. To z kolei wpływa na skrócenie czasu koncentracji uwagi. Ludzie mają nasilającą się tendencję do "skanowania" listy dostępnych treści, aby znaleźć odpowiedni punkt, a nie czytać każde słowo i dokładnie biorąc w informacji przed nami. Negatywnym skutkiem tego zjawiska może być przegapienie ważnych treści, lekceważenie złożonych szczegółów i prześlizgnięcie się po powierzchni tekstów.

Z drugiej strony wypracowane przez współczesnego czytelnika umiejętności skanowania bywają niezwykle przydatne i oszczędzają czas. Wydaje się, że nasze nawyki zmieniły się nie tylko na gorsze, ale wyewoluowały, by dopasować się do współczesnych i ciągle zmieniających się technik publikacji.

Według badań przeprowadzonych przez brytyjski Narodowy Instytut Zdrowia pisanie SMS-ów może pomóc rozwinąć wyższy poziom biegłości w czytaniu ze zrozumieniem w porównaniu z osobami, które jedynie rozmawiają przez telefon.

Trudno przeczyć, że dla wielu uczniów i studentów korzystanie z fizycznych książek, długopisów i papieru należy już do przeszłości. Ma to oczywiste zalety. Zamiast nosić książki i zeszyty, noszą jeden tablet, który może pomieścić setki książek i pozwala im robić notatki w tym samym czasie.

W trakcie kursu mogą również korzystać z filmów instruktażowych, a nawet zdawać egzaminy online. Podręczniki używane na zajęciach są wyposażone w multimedialne łączące obraz z dźwiękiem a także wirtualne materiały, które mogą pomóc im śledzić wykład i doskonalić ich doświadczenie nauki. Ponadto studenci mogą teraz zawsze pozostać w kontakcie ze swoimi nauczycielami, łatwiej jest im prosić o pomoc w odrabianiu prac domowych i projektach. Nie tylko podręczniki szkolne są online, ale także zajęcia. Istnieje ogromna liczba stopni naukowych, a nawet magisterskich, które można zrobić wyłącznie online. Programy takie jak Blackboard pozwoliły na kontynuowanie zajęć, gdy studenci nie mogą fizycznie dostać się na zajęcia. Tak jak to miało miejsce ostatnio z koronawirusem.

Nie od dziś i nie od wybuchu pandemii znane są jednak pytania o to, czy elektroniczna książka (podręcznik) jest równie wartościowa i skuteczna, w sensie poznawczym i edukacyjnym, jak jej drukowany na papierze odpowiednik. W tradycyjnej, drukowanej książce autor zazwyczaj spędza dużo czasu na badaniach i planowaniu metod przekazu i prezentacji informacji. Tradycyjny czytelnik pokonuje drogę przez jego utwór, skupiając się wyłącznie na tekście i przekazywanych informacjach.

Podążają za ciągami logiki, rozumowania i argumentów w kolejności, w jakiej zostały napisane, według planu ułożonego przez autora/ów.

Elektroniczne książki w wielu przypadkach stają się coraz bardziej interaktywne. Przetyka się je hiperłączami do innych artykułów lub źródeł. Mogą przenieść czytelnika gdzie indziej, nawet jeśli tylko na chwilę, to ta przerwa może zakłócić zaplanowaną przez autora podróż po jego wywodzie. Może to doprowadzić w efekcie do tego, że ktoś wskutek kolejnych przeskoków po internecie w końcu straci wątek i zapomni, co czytał na początku.

Oczywiście, czytanie i badania na urządzeniu podłączonym do internetu może być niezwykle pomocne, dzięki ogromnemu bogactwu materiałów, bodźców i pokus, które otaczają czytelnika i użytkownika sieci zarazem (3). Ale widać, że grozi także rozpraszaniem uwagi i ostatecznie przynosić, negatywne skutki, odciągając proces edukacyjny od zamierzonego celu. Nadmiar danych nie tylko odciąga uwagę, ale przez absorbowanie czytelnika kradnie mu czas, co ostatecznie prowadzi do powierzchownego korzystania z całej palety źródeł, łącznie z dziełem głównym.

Zaczyna brakować czasu także na własne przemyślenia, zastanawianie się nad przeczytanym słowem, krytyczną analizę i wnioskowanie własne. Analizujący te problemy singapurski badacz Chin Ee Loh pisał w studium opublikowanym w 2015 r. w czasopiśmie "Psychology Today", że obawia się, iż coraz płytsze czytanie tekstów nie wytwarza odpowiednich, a występujących przy pogłębionym czytaniu połączeń nerwowych, które są zwykle rezultatem skutecznej nauki nowych rzeczy.

3. Internetowe rozpraszanie uwagi

Czytanie jest doświadczeniem wielozmysłowym. Według badań, mózg w akcie czytania wykorzystuje nie tylko wzrok, ale także dotyk. Czyli badacze sugerują, że coś takiego w trzymaniu fizycznego egzemplarza, co sprawia, że jego treść jest bardziej przyswajalny. "Przejście z papieru na ekran nie tylko zmienia sposób, w jaki poruszamy się po tekście. Wpływa również na poziom uwagi, jaką mu poświęcamy i głębokość naszego zanurzenia w nim", zauważył w swojej publikacji z 2011 r. amerykański pisarz Nicholas Carr.

Znaczniki hipertekstowe są jednym z najważniejszych narzędzi sieci, stanowią niejako o jej istocie Użytkownik przeskakuje dzięki nim z jednego miejsca do drugiego za pomocą kliknięcia myszką, a następnie do innego, a potem do jeszcze innego, nierzadko gubiąc się, nie pamiętając, jak trafił do tego miejsca. Jednak eksperci są skłonni to właśnie hiperłącza obarczać winą za upadek czytelnictwa ze zrozumieniem dłuższych, pogłębionych tekstów. "Badania wykazują, że ludzie, którzy czytają tekst linearny, rozumieją więcej, zapamiętują więcej i uczą się więcej niż ci, którzy czytają tekst naszpikowany linkami pisał Carr. Powołuje się na konkretne eksperymenty, które dowodzą słabszego przyswajania tekstów z hiperodsyłaczami.

Oprócz hipertekstów, jest jeszcze jedna cecha czytania na ekranie, która utrudnia nie tylko nawigację po tekstach, które mamy przed sobą. Okazuje się, że w zrozumieniu i zapamiętaniu przeszkadza także specyficzny układ cyfrowych publikacji, ich zmienność, brak znanych i pewnych punktów odniesienia. Jak zauważa psychiatra z uniwersytetu w Connecticut w USA, David Greenfield, nie można w przypadku tekstów na ekranach zapamiętać sobie, że "to było na dole, po lewej stronie, na końcu książki", ponieważ następnym razem, gdy sięgniemy po ten materiał, może on nie być w tym samym miejscu w sensie wizualnym. Mamy problemy z wizualizacją i mapowaniem tego, co próbujemy zapamiętać i to jest duże utrudnienie dla naszego umysłu.

W tradycyjnych, drukowanych książkach, autor (przypuszczalnie) spędził sporo czasu na wymyślaniu logicznej historii lub linii rozumowania. W miarę jak czytelnik czyta i pracuje nad książką, może zatrzymać się i zastanowić nad rozwijającą się narracją.

Kiedy skończy myśleć o tym, co właśnie przeczytał, książka wciąż jest taka sama i gotowa, by ponownie poprowadzić czytelnika wzdłuż długiej, w pełni przemyślanej ścieżki logicznej. Struktury typowe dla publikacji internetowych są zabójcze dla linii rozumowania autora. Zabierają cię wszędzie, z miejsca na miejsce, od autora do autora, od tematu do tematu, i rzadko kiedy wracają do punktu wyjścia, do tego dobrze przemyślanego, wyczerpującego tekstu, od którego zaczęliśmy podróż.

Naukowcy z zespołu, kierowanego przez badaczkę problemów edukacyjnych, Naomi Baron, po przeprowadzeniu w 2015 r. ankiety na temat zwyczajów badawczych grupy czterystu kanadyjskich studentów, wysnuli wniosek, że studenci mieli silne poczucie, iż materiały online nadają się do zbierania konkretnych elementów materiałów, ale jeśli chodzi o angażowanie się w poważną pracę i naukę, preferowane były książki drukowane. Druk dawał poczucie całości, podsumowuje pani Baron.

Mimo że istnieje wiele badań naukowych wskazujących na to, że czytanie w formie cyfrowej, zwłaszcza online, czyni naukę mniej efektywną, wciąż nie jest to uznawane za jednoznaczny wynik. Jest jednak wystarczająco jednoznacznie wykazana preferencja dotycząca poważnej nauki na papierze zamiast na ekranie. Proporcja ogólna dla wielu badań wynosi 9:1 dla papieru, niezależnie od tego, czy badamy studentów amerykańskich, japońskich czy niemieckich.

Są jednak sytuacje, gdy to cyfrowe nośniki zdaja się lepiej sprawdzać w nauce niż papierowe. U sporej części osób z dysleksją występują deficyty uwagi wzrokowej, przejawiające się niezdolnością do skupienia na literach w słowie i słowach w zdaniu.

Innym symptomem jest wzrokowe stłoczenie - niemożność rozpoznania liter zebranych w wyrazie, gdy tekst jest pisany małą czcionką, linie są blisko siebie, a liczba słów w liniach jest duża. Amerykańscy naukowcy (zespół Matthew H. Schnepsa z Laboratorium Uczenia Wzrokowego Obserwatorium Astrofizycznego Smithsona) zauważyli, że te negatywne zjawiska da się minimalizować właśnie za pomocą odpowiednio skonfigurowanego e-czytnika.

Wybranie w e-czytniku opcji wyświetlania kilku słów w wierszu pozwala dyslektykom z określonymi problemami szybciej i z większym zrozumieniem przyswajać czytany tekst. Czytając krótkie linie tekstu na elektronicznych urządzeniach, dyslektycy, zdaniem naukowców, są w stanie uporać się ze swoim problemem dzięki redukcji wizualnych dystraktorów w tekście. Naukowcy twierdzą, że krótkie linie, których tworzenie umożliwiają e-czytniki, mogą pomóc niektórym dyslektycznym czytelnikom w koncentrowaniu się na poszczególnych słowach poprzez usunięcie dalszej części tekstu, która rozprasza uwagę, a która normalnie pojawiłaby się w tej samej linii.

Ekran jak papier, teraz nawet kolorowy

Oczywiście jednym z naczelnych problemów czytania na ekranach jest zmęczenie patrzeniem na podświetlone teksty. Elektroniczna książka od lat ma na to sposób. Nie byłoby tych przyjaznych oczom ekranów w czytnikach, gdyby nie papier elektroniczny.

E-papier (ang. EPD - electronic paper display) to rodzaj wyświetlacza, który ma imitować tradycyjny papier. Jego zawartość nie jest wyświetlana czy podświetlana, jak w przypadku monitorów LCD, lecz widzimy ją na zasadzie światła odbitego od powierzchni (4). Więc dokładnie tak, jak dzieje się to podczas czytania gazety lub książki. Obraz jest kontrastowy, dobrze widoczny nawet w słoneczny dzień i podobnie nie męczy wzroku. Technicznie to cienka, elastyczna, dwuwarstwowa folia wykorzystująca zjawisko elektroforezy - przemieszczania się zanurzonych w płynie cząsteczek pod wpływem pola elektrycznego. Pomiędzy warstwami folii umieszczony jest e-tusz (ang. e-Ink).

4. E-papier

Za twórcę pierwszej elektronicznej kartki i autora terminu e-papier uchodzi Nicholas Sheridon z firmy Xerox Palo Alto Research Center. Technika została opatentowana w 1975 r. pod nazwą Gyricon. Ekran składał się z mikroskopijnych czarno-białych kulek magnetycznych, umieszczonych pomiędzy dwiema cienkimi foliami, z których jedna przewodziła prąd elektryczny.

Kulki wprasowane były pomiędzy folie i umieszczone kolorem białym do spodu. Odwracały się w zależności od zastosowanego pola elektrycznego. Kiedy do folii przewodzącej prąd przykładano miejscowe napięcie elektryczne, kulki odwracały się, prezentując swoją czarną stronę. Tym samym sprawiały wrażenie bycia śladem pisma na kartce papieru. "Zmazywanie" następowało po przyłożeniu pola elektrycznego do całej powierzchni kartki, czego efektem było odwrócenie kulek białą stroną ku górze. Niestety Gyricon nie wzbudził wówczas większego zainteresowania.

W latach 90. XX wieku Joseph Jacobson, założyciel E-Ink Corporation, opracował inny rodzaj e-papieru. Założenia wyświetlaczy typu EPD opracował i opublikował w 1997 r. w czasopiśmie "IBM Systems Journal". Technika ta opiera się na mikroskopijnych kapsułkach wypełnionych elektrycznie naładowanymi drobinami o białej barwie, które zawieszone są w kolorowym oleju. Drobiny wypływają na powierzchnię oleju, pokrywając ją całkowicie, a pod wpływem przyłożonego od dołu słabego pola elektrycznego zostają ściągnięte na dół kapsułek, odsłaniając zabarwiony olej.

Sam pomysł nie był nowy, gdyż na podobnej zasadzie działały wyświetlacze elektroforetyczne. Nowością było umieszczenie kapsułek w  cienkiej, giętkiej folii, a nie w płytce szklanej. Rozwiązanie to jednak miało również dość poważne wady. Zapis był nietrwały, a samo urządzenie było bardzo wrażliwe na wstrząsy i działanie zewnętrznych źródeł pola elektrycznego.

JacobsonE-ink ulepszyli tę technologię i w 1999 r. zaczęto produkcję e-papieru. W ich wersji papieru elektronicznego w kapsułce z przezroczystym płynem znajdują się białe i czarne drobiny pigmentu naładowane elektrycznie, czarne - ujemnie, białe - dodatnio. Sterowany polem elektromagnetycznym elektroniczny tusz tworzy dowolne wzory na jego powierzchni. Zmienne napięcie prowadzić może do częściowego wymieszania czarnych i białych cząstek pigmentu, przez co powstaje szarość w różnych odcieniach. Jednak e-papier nie musi być szary. W laboratoriach już od lat testowano jego kolorowe wersje. Podstawowa różnica to piksel złożony z trzech kapsułek między parą elektrod, biało-czerwonej, biało-zielonej i biało-niebieskiej zamiast jednej biało-czarnej.

Pobór energii w tej technice jest znikomy, gdyż niewielkie napięcia potrzebne są jedynie do zmiany układu cząstek pigmentu, zaś gdy nie zmieniamy strony, obraz zostaje na ekranie i nie pobiera prądu. Widoczny na e-papierze obraz wygląda zawsze tak samo, niezależnie od kąta obserwacji i oświetlenia. Obraz na e-papierze nie ulega także zakłóceniom podczas dotykania lub zginania wyświetlacza. Polimerowe ekrany EPD mogą być nanoszone na papier, plastik, tekstylia metodą sitodruku.

Czytniki wykorzystujące e-papier pojawiły się na rynku w kwietniu 2004 r. Pierwszym czytnikiem tego typu był Sony LIBRIé EBR-1000EP. Od tego czasu na rynku zaczęły pojawiać się podobne urządzenia produkowane przez różne firmy. Jeśli chodzi o elektroniczne urządzenia do czytania e-booków, to rewolucję zapoczątkował, wprowadzony w listopadzie 2007 r. przez amerykańskiego giganta internetowego Amazon.com, czytnik Amazon Kindle. I to właśnie ten model dopiero naprawdę spopularyzował e-czytniki.

Do kontrolowania barwy kapsułek wykorzystywana jest matryca tranzystorów cienkowarstwowych TFT. Dawniej matryce TFT były wytwarzane na sztywnych podłożach krzemowych i dlatego m.in. większość e-czytników nie była elastyczna. Problem ten jednak został już rozwiązany przez firmę polimer Vision, produkującą elastyczne matryce TFT.

Od lat badacze rozwijają kolejną wersję e-papieru, metodę elektrozwilżania EWD (ang. Electrowetting Display). Wyświetlacze oparte na tej technologii wykorzystują pole elektryczne do przesuwania mikroskopijnych kolorowych kropelek oleju i działają podobnie jak e-papier elektroforetyczny stosowany dotychczas w czytnikach.

Swoje zasługi w rozwoju techniki e-booków mają również Polacy. Karol Stosik, student Politechniki Gdańskiej, w 2012 r. stworzył ZZ Braille Reader, czyli aplikację na smartfony, która umożliwia czytanie z telefonu za pomocą alfabetu Braille’a, stanowiąc alternatywę dla audiobooków. Niewidomy czytelnik odczytuje kolejne znaki, wyczuwając wibracje ekranu przy najechaniu palcem na odpowiednie pole.

W 2020 r. firma E-Ink wprowadziła na rynek Kaleido (5), technikę kolorowego e-papieru, która została stworzona z myślą o czytnikach e-booków, narzędziach do robienia elektronicznych notatek i smartfonach. Większość urządzeń, w których wykorzystano technologię Kaleido, jest w stanie wyświetlać czarno-białe elementy graficzne w rozdzielczości 300 ppi (np. tekst w zwykłych e-bookach) oraz kolorowe ilustracje (4096 kombinacji kolorystycznych) w rozdzielczości 100 ppi.

5. Kolorowy e-papier Kaleido

Poza tekstem na "kartce" kolorowego e-booka może znajdować się wiele kolorowych ilustracji. Autorzy zachwalają nową technikę dla takich typów publikacji jak: biografie i autobiografie, literatura popularnonaukowa, podręczniki i poradniki, reportaże, książki i albumy na temat sztuki, podręczniki medyczne, podręczniki biznesowe, komiksy, literatura dziecięca, magazyny i czasopisma.

Do tej pory na rynku ukazało się jedynie kilka czytników e-booków z kolorowym wyświetlaczem. Urządzenia z kolorowymi ekranami E-Ink Kaleido, które miały swoją premierę w 2020 r. i są dostępne w sprzedaży, to PocketBook Color, iReader C6, iFlytek Book C1 oraz smartfony Hisense A5C oraz A5 Pro CC.

Pierwsze recenzje wskazują, że urządzenia z kolorowymi wyświetlaczami E-Ink koniecznie muszą mieć wbudowane podświetlenie frontowe. Inaczej ich ekrany są za ciemne, a tekst i obrazy nie wyglądają najlepiej. Jeżeli czytamy książki w wersji elektronicznej w trybie czarno-białym, podświetlenie ekranu nie wydaje się potrzebne. Jeżeli jednak przełączamy się na tryb kolorowy, musimy uruchomić podświetlenie, aby uniknąć spadku komfortu lektury. Z wymienionych modeli w iReaderze C6 wykorzystano białe i niebieskie diody LED, jednak efekty oceniane są jako kontrowersyjne. Wszystkie pozostałe urządzenia mają wyłącznie białe diody LED.

E-czytnik służy do czytania - inne funkcje mogą nie zachwycać

Elektroniczne czytniki wyposażone w ekran z e-papieru to urządzenia przeznaczone przede wszystkim do czytania. Inne funkcje, dostępne w niektórych modelach, są realizowane znacznie gorzej niż w komputerach czy tabletach. W porównaniu z nimi e-czytniki są powolne i oferują niewielkie możliwości. Główną za to przewagą e-czytników nad innymi ekranami jest przyjazny dla oczu wyświetlacz, na którym można czytać bez zmęczenia przez wiele godzin. Dlatego jako czytniki e-booków są bezkonkurencyjne.

Jednym z najważniejszych elementów czytników e-książek jest ekran wykonany w technologii papieru elektronicznego. Wyświetlacz czytnika jest jego najważniejszym i zarazem najdroższym elementem. Najczęściej ma rozmiar przekątnej 5-10 cali, interfejs dotykowy i możliwość regulacji kontrastu.

Większość elektronicznych czytników książek jest w stanie obsługiwać dobrze znane ze świata komputerów pliki tekstowe w formatach takich jak: DOC, RTF, TXT, HTML, DJVU, LIT PRC, FB2 czy PDF, w których dostępna jest w internecie pokaźna część książek czy gazet. Dobrze też, gdyby czytnik rozpoznawał obrazy JPEG, BMP, TIFF, PNG oraz pliki MP3 (audiobooki), WMA, OGG czy WAV. Czasem obsługują one również arkusze XLS oraz prezentacje PPT. Uniwersalny czytnik powinien wyświetlać wiele formatów elektronicznych książek, bez konieczności dodatkowej konwersji.

Jeśli chodzi o książki elektroniczne dostępne w Polsce, to liczą się przede wszystkim dwa formaty:

  • ePUB, czyli uniwersalny format e-booków oparty na języku XML i HTML, ePUB (electronic PUBlication), jest oficjalnym standardem elektronicznych publikacji zaaprobowanym przez International Digital Publishing Forum (IDPF). Obsługiwany jest przez większość czytników, z jednym poważnym wyjątkiem, Kindle. Pliki w tym formacie działają też na tabletach czy telefonach.
  • MOBI - to format starszy niż ePUB, stworzony niegdyś przez firmę Mobipocket, którą przejął Amazon i wykorzystał na czytnikach Kindle. Obsługiwany jest także przez inne czytniki jak PocketBook i Onyx. Inne rozszerzenia tego formatu to AZW (AmaZon Whispernet) lub PRC.

Wielu ludzi utożsamia format elektronicznych publikacji z PDF. Jednakże PDF nie powinien być utożsamiany z e-bookiem. Pliki PDF są elektroniczną formą książki papierowej. E-czytniki potrafią otworzyć i wyświetlić plik, ale problemy zaczynają się przy skalowaniu jego zawartości. Trzeba pamiętać o tym, że w plikach PDF rozmiar strony jest stały i żeby go wygodnie czytać, trzeba "przyciąć" część strony z tekstem, co czyni czytanie niewygodnym. Lepiej więc, jeśli to możliwe, korzystać z "typowych" dla e-booków formatów. Lub skorzystać z funkcji reflow, jeśli czytnik jest w nią wyposażony, gdyż potrafi ona przetworzyć PDF-a na coś przypominającego ePUB.

Jeśli czytnik jest wyposażony w moduł łączności bezprzewodowej (Wi-Fi, 4G, Bluetooth), oprócz wyświetlania książek może posłużyć również do sprawdzenia poczty elektronicznej lub przejrzenia serwisów informacyjnych. Umożliwi też zakup książek z internetowej księgarni i pobranie ich bezpośrednio do pamięci urządzenia. Łączność Bluetooth umożliwia bezprzewodowe przesyłanie książek między czytnikami lub komputerem. Nie są to jednak urządzenia multimedialne, więc wysłanie e-maila, kupno książki lub zalogowanie się na stronę może trwać nawet dziesięć razy dłużej niż na komputerze.

Niektóre modele czytników mają dodatkowo zainstalowane różne aplikacje: przeglądarkę internetową, kalkulator, proste gry, przeglądarkę kanałów RSS, narzędzie do wykonywania notatek czy prosty program do rysowania (w wypadku urządzeń z dotykowym ekranem).

Ponadto mogą mieć funkcję Text To Speech (TTS) - automatycznego czytania na głos tekstu e-książki, odtwarzacz MP3 - jeśli czytnik jest wyposażony w funkcję odtwarzania audio, możemy umieszczać w jego pamięci audiobooki lub muzykę i odsłuchiwać je bezpośrednio na czytniku, również w trakcie czytania książki, tryb reflow dla plików PDF, obsługę słowników - umożliwiającą tłumaczenie słów bezpośrednio w treści książki.

Jedną z niedawnych nowości na tym rynku są synchrobooki, czyli książki, które można czytać i słuchać na przemian. Ostatnio także z dodatkiem sugestii czytelniczych opartych na algorytmach AI. Przyszłością są urządzenia, które będą coraz bardziej przypominać książkę, np. ze składanymi ekranami.

Hybrydy pogodzą książkę z hi-tech?

Ostatnie lata to wysyp pomysłów na różnego rodzaju hybrydy łączące książkę tradycyjną z cyfrowymi technikami, z elektroniką, rozszerzoną rzeczywistością, elementami multimediów i aplikacjami. Ogólnie tego rodzaju hybrydowa koncepcja nie jak aż tak bardzo nowa. Projekty łączące książki z techniką powstawały już w pierwszej połowie XX wieku.

Przykładem może być "Enciclopedia Mecánica", opracowana przez hiszpańską nauczycielkę Ángelę Ruiz Robles w 1949 roku (6) jako "mechaniczna, elektryczna i pneumatyczna książka do czytania". Urządzenie było wyposażone w mechanizm, w którym umieszczane były książki z przyciskami wyświetlającymi pisownię w wielu językach itp. Encyklopedia mechaniczna miała także funkcję zoom, dzięki której czytelnik mógł skupić się na konkretnym tekście.

6. Enciclopedia Mecánica z 1949 roku

W bliższych nam czasach zamiast mechaniki stosuje się elektronikę. Papierowo-elektroniczna książka Blink (7), stworzona przez Manolisa Kelaidisa, projektanta z Royal College of Art w Londynie, ma wbudowany w okładkę elektroniczny moduł bezprzewodowy, który pozwala jej komunikować się z pobliskimi urządzeniami. Naciskanie wskazanych słów w książce, wydrukowanych przy użyciu tuszu przewodzącego, aktywuje łącze i wysyła polecenie do pobliskiego komputera za pośrednictwem bezprzewodowego modułu Bluetooth ukrytego w okładce. W rezultacie komputer może wykonać pewne operacje, takie jak wyszukiwanie w sieci internetowej dla danego słowa.

Pierwszy prototyp Blink, wydanie "The Making of blueBook: Completing the Connection Between the Analogue and Digital Worlds", został wydrukowany w Royal College of Art w 2006 roku. Podobny co do zamysłu projekt to Elektrolibrary, projekt dyplomowy Waldemara Węgrzyna z 2012 roku, zrealizowany na Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach. W nim również zakłada się sterowanie komputerem za pomocą tradycyjnej książki. Projekt łączy 32-stronicową papierową książkę, wykonaną na zamówienie, z komputerem za pomocą kabla USB.

7. Książka Blink

Nowszy pomysł to PhoneBook, książka dla dzieci zintegrowana z iPhone’em za pomocą aplikacji. Składa się z dwóch części: tradycyjnie drukowanej książki oraz aplikacji na iPhone’a. Aparat umieszcza się we wnęce dziecięcej książki, co daje interaktywne i hybrydowe doświadczenie lektury połączonej z multimedialnymi treściami z aplikacji. Podobnie z iPhonem integruje się projekt Next Ten, opracowany w 2011 roku przez holenderską agencję reklamową Fitzroy. Projekt wykorzystuje tę samą koncepcję co PhoneBook, prezentując idee jedenastu holenderskich myślicieli.

Powyższe projekty wymagają specjalnie zaprojektowanej papierowej książki, natomiast rozwiązanie o nazwie FingerLink (8), opracowane przez Fujitsu Technologies, może połączyć dowolną drukowaną książkę z cyfrowym środowiskiem.

Zaprezentowana po raz pierwszy w sierpniu 2013 roku technika wykrywa obiekty, których dotyka palec użytkownika w świecie rzeczywistym. W ten sposób powierzchnia, której dotyka użytkownik, staje się interfejsem dotykowym. Innymi słowy, można używać gestów dotykowych do wykonywania różnych czynności - z tą różnicą, że nie dzieje się to na wyświetlaczu tabletu, ale na stronie papierowej książki.

Technologia ta mierzy kształt obiektów świata rzeczywistego i automatycznie dostosowuje układy współrzędnych dla kamery, projektora i świata rzeczywistego. Dzięki temu można zaimportować dowolne informacje z rzeczywistego do cyfrowego świata. Na przykład można zaznaczyć tekst i uzyskać tłumaczenie w przeglądarce internetowej za pomocą Google Translate.

8. Technika FingerLink

Sensory Fiction (9) łączy czytelnika z książką drukowaną i jej treścią przez rodzaj kamizelki dostarczającej ciału bodźców zsynchronizowanych z tym, co czyta. Sensory Fiction to projekt, który bada nowe sposoby czytania za pomocą cyfrowych rozszerzeń. Jest to rodzaj augmented reality. Zadaniem stymulującej kamizelki jest raczej przekazywanie emocji niż szczegółowych wrażeń zmysłowych. Może to być zmiana rytmu bicia serca (przez poduszki powietrzne) lub lokalne wahania temperatury.

9. Sensory Fiction

Okładka książki zmienia barwy, aby odzwierciedlić zmieniającą się atmosferę książki, podczas gdy niektóre fragmenty wyzwalają wzorce wibracji.

Jednym z pierwszych przykładów wykorzystania rzeczywistości rozszerzonej w wydawnictwie książkowym była biografia Novaisa Teixeiry, znanego portugalskiego krytyka filmowego żyjącego w XX wieku. Autorom chodziło o oddanie klimatu tamtej epoki nie tylko przez słowo drukowane i statyczne fotografie, ale także przez materiały filmowe. Treści interaktywne oznaczane były czerwonymi ramkami. Można je oglądać na komputerze lub tablecie (10).

Kolejnym dość oczywistym krokiem wydawało się zastosowanie AR w książkach-rozkładankach (pop-up books). Wydawnictwo Dawn Publications wydało, jak się wydaje, pierwsze książki tego rodzaju. Elementy 3D dotychczas wykonane z papieru pojawiały się w nich jako cyfrowe animacje, od razu także ożywione. Do prekursorskich wydań książek "The Prairie That Nature Built" oraz "The Mouse and the Meadow" dołączone były specjalne aplikacje mobilne. Kolejne projekty, takie jak np. Wuxia the Fox, stają się już czymś więcej niż cyfrowo-papierową książką hybrydową, przeobrażając się i wciągając czytelnika w interaktywną grę, która pomaga rodzicom i dzieciom tworzyć interaktywne historie własne. Pojawiły się też dzieła takie jak interaktywny komiks Modern Polaxis, w którym w sferze augmented reality znajdują się nie tylko obrazy ale również urojenia i przywidzenia bohaterów.

10. Książka z odniesieniami do materiałów wizualnych do obejrzenia na tablecie

Wszystkie te eksperymenty i prototypy na razie mają charakter jedynie ciekawostkowy. Żadnemu z podobnych, hybrydowych czy radykalnie zmieniających model czytelnictwa książki, rozwiązań nie udało się zdobyć większej rzeszy zwolenników. Jeśli ktoś jest zapalonym czytelnikiem książek, to z innowacji przyswoił sobie w ostatnich kilkunastu latach najwyżej e-book i e-papier, a to i tak w stopniu takim, o jakim marzyli ludzie i firmy, oferujący elektroniczne lektury.

Mirosław Usidus