Doświadczenie zbyt zoptymalizowane jak dla zwykłego człowieka. Smart City - entuzjazm opadł
W lutym 2022 miasto Toronto ogłosiło plany zabudowy swojego nabrzeża. Kilkaset przystępnych cenowo mieszkań, las, farma na dachu i inne rzeczy plus zobowiązanie do zerowej emisji dwutlenku węgla. Idea niedrogiego edenu w sercu miasta brzmi świetnie. Planowana jeszcze do niedawna przez Sidewalk Labs, spółkę-córkę Alphabetu (Google) na tej samej działce, znanej jako Quayside, inna miejska utopia - inteligentne miasto, odchodzi w zapomnienie.
Kontrowersje wokół tego poprzedniego projektu pojawiły się już w październiku 2017 r., gdy okazało się, że Sidewalk wygrał przetarg na przebudowę dzielnicy. Jego pomysłem była wizja miasta opartego na wszechobecnej sieci, internecie smart-rzeczy i wygodzie dostosowanych do indywidualnych potrzeb mieszkańców usług. Ta dzielnica Toronto miała stać się centrum zoptymalizowanego doświadczenia miejskiego z robo-taksówkami, podgrzewanymi chodnikami, autonomicznym odbiorem śmieci i warstwą cyfrową monitorującą wszystko, od przejść drogowych po ławeczki w parku. Gdyby to się udało, Quayside (1) mogłoby ustanowić świetlany przykład - model rozwoju dla miast na całym świecie. Miał też dowodzić, że model inteligentnego miasta naszpikowanego czujnikami, znany już całkiem nieźle mieszkańcom Chin i państw Zatoki Perskiej, może zostać zrealizowany w demokratycznych społeczeństwach.
Jednak nie będzie modelem, przykładem i niczego nie dowiedzie, bo firma Sidewalk Labs nie zdołała przekonać prawie nikogo do swojej wizji, w tym przede wszystkim samych mieszkańców Toronto. Sidewalk wycofał się z projektu już w maju 2020 r., powołując się w komunikacie na "bezprecedensową niepewność ekonomiczną spowodowaną pandemią covid-19". Jednak odebrano to jako wygodny pretekst w sytuacji, gdy perspektywa realizacji i tak nie wyglądała różowo. Sprzeciw społeczny nie dotyczył tym razem rodzaju planowanej architektury, wysokości, zagęszczenia i stylu budowli, co zwykle jest pożywką dla tego rodzaju protestów. Oponującym mieszkańcom Toronto chodziło o coś innego i miało to ścisły związek z firmą-matką, czyli z Google, bo mało kto używa precyzyjnego odróżnienia wyszukiwarkowego giganta od Alphabetu. Mieszkańcy Toronto nie tyle sprzeciwiali się życiu w inteligentnym mieście napędzanym danymi, ile pomysłowi, że ich dane będą zbierane i przechowywane przez Google.
Nowy projekt Waterfront Toronto stawia na drzewa i zieleń wyrastające z każdego możliwego miejsca (2), bez autonomicznych dronów i czujników. Zespół projektowy pod kierownictwem Alison Brooks, kanadyjskiej architektki mieszkającej w Londynie, ghańsko-brytyjskiego architekta Davida Adjaye, Matthew Hickeya, architekta z plemienia Mohawków, oraz dwóch duńskich firm, Henning Larsen Architects i SLA, mówi o swoim projekcie nie jako o techno-utopii, ale jako o zielonym i spokojnym zaciszu.
Inteligentne miasta w odwrocie, ale nie wszędzie
Liczba projektów smart city na świecie, ogólnie rzecz biorąc, w ostatnim czasie spada (3). Oczywiście rezygnacja z ich realizacji nie zawsze wynika z przyczyn równie zasadniczych, co w przypadku Quaiside w Toronto. Czasem jest to po prostu brak pieniędzy, na co wskazywały ubiegłoroczne raporty serwisu City Monitor badającego ten obszar. Według tych danych, liczba tych projektów zainicjowanych na świecie wzrastała stosunkowo szybko w latach 2011-2019.
Do 2019 roku było 379 w pełni wdrożonych projektów smart city w 61 krajach. Krajem o największej liczbie wdrożeń do tej pory są Stany Zjednoczone z 79. Zarówno Europa, jak i Ameryka Północna odnotowały znaczące spadki liczby wdrożeń smart city w 2020 roku - choć wciąż 16 krajów świata dodało 34 wdrożeń projektów inteligentnego miasta. Wkrótce po publikacji tych danych jeden z największych graczy w branży, firma Cisco, ogłosiła, że wycofa swoje flagowe oprogramowanie służące do zarządzania projektami inteligentnych miast.
Są jednak regiony, gdzie wiara w smart city nie wygasła. Na pustynnych piaskach północno-zachodniej Arabii Saudyjskiej zaproponowano budowę The Line. To dość dziwna, robiąca wrażenie rozmachem wizja czegoś w rodzaju wysokiej ściany przecinającej pustynne tereny, będącej kompleksem mieszkalnym, biurowym, usługowym i wypoczynkowym (4). To miasto w postaci rozciągniętej na długości 170 kilometrów budowli ma być zeroemisyjne, wypełnione latającymi dronami-taksówkami, holografią a także zielenią między dwiema grodziami.
Sztuczna inteligencja oparta na danych ma zarządzać dostawami energii, wody, gospodarką odpadami, transportem, opieką zdrowotną i bezpieczeństwem. Dane będą również zbierane z urządzeń mieszkańców, ze smartfonów, domów, kamer do rozpoznawania twarzy i wielu innych czujników. Inteligentne miasto ma mieć nawet sztuczny księżyc. Ma mieścić się w obrębie NEOM, strefy biznesowej w północno-zachodniej części Arabii Saudyjskiej. NEOM będzie zawierał obszary produkcyjne i turystyczne. Natomiast The Line ma być miejscem zamieszkania dla dziewięciu milionów ludzi.
Użytkownicy platformy miejskiej The Line mogą zdecydować, jakie dane osobowe udostępnić, kto ma dostęp do danych, monitorować, jak są one wykorzystywane, i mogą zrezygnować w dowolnym momencie. System będzie również ostrzegać użytkowników, jeśli dane są wykorzystywane bez zgody lub jeśli istnieje podejrzana aktywność albo naruszenie danych. Takie są przynajmniej deklaracje autorów projektu. Zbieranie danych ma w teorii być przede wszystkim dla dobra mieszkańców. Na przykład, jeśli użytkownik będzie nieruchomy w dzień przez dłuższy czas, system analizujący dane ma wysłać drona, który sprawdzić, co się z nim dzieje.
Inteligentne miasta powstają, jak można wyczytać w oficjalnych dokumentach, także w Indiach i w Afryce. W Senegalu wizję utopijnego smart city, projektowanego przez rapera senegalskiego pochodzenia Akona wspiera SAPCO, tamtejsza państwowa agencja turystyczna. Miasto ma przypominać Wakandę, futurystyczne miasto, znane z filmu "Czarna Pantera". Opierać się ma na energii słonecznej i Akonie, ame-rykańsko-senegalskiej kryptowalucie założonej przez artystę. Teren budowy znajduje się dwie godziny drogi od Dakaru. Jednak według doniesień mediów, na razie nic się tam nie dzieje. Pomysły biznesowe Akona sięgają również Ugandy, gdzie smart city na kryptowalutach ma powstać w 2036 roku.
Technika mimo wszystko nie przestaje się rozwijać
Warto podkreślić, że sam koncept inteligentnego miasta, które daje obraz całego ekosystemu miejskiego, pozwalając zrozumieć, jak wszystkie jego części łączą się ze sobą i jak wykorzystać te połączenia do efektywnego zarządzania całością, nie umiera. Rozwija się i będzie rozwijać podstawowa technika, na której opierają się inteligentne miasta, czyli Internet Rzeczy (IoT). Czujniki w urządzeniach obsługujących IoT stale gromadzą dane i przekazują je do platform analitycznych, które zapewniają ukierunkowane spostrzeżenia, które urzędnicy miejscy mogą wykorzystać do wprowadzenia ulepszeń. Inteligentne miasta IoT wymagają sieci 4G a docelowo 5G spinających te rozsiane sieci inteligentnych urządzeń.
Niezmordowanie do przodu posuwa się rozwój rozwiązań typu cyfrowe bliźniaki obiektów, procesów i systemów. W środowisku architektonicznym pozwala to na wizualizację i bardziej efektywne zarządzanie. Następnie cyfrowe bliźniaki podsystemów i pojedynczych urządzeń łączone są w kompleksowe symulacje cyfrowe całych miast, co opisywaliśmy we wrześniowym numerze MT. Klasycznym przykładem takiej symulacji jest "Wirtualny Singapur" (5), cyfrowy model miasta w skali jeden do jednego w 3D, służący do testowania inteligentnych rozwiązań i tworzenia strategicznych kierunków rozwoju.
Rząd Singapuru opierał się na tym modelu, wprowadzając ulepszenia w transporcie publicznym, bezpieczeństwie, wdrażaniu bramy usług cyfrowych dla agencji rządowych, znanej jako SingPass, i w wielu innych projektach. Na światowym kongresie Smart City Expo Singapur został uznany za Smart City roku 2018.
Inteligentne miasta działają w oparciu o dane, które muszą być gromadzone i analizowane szybko i dokładnie, aby mieszkańcy mogli w pełni czerpać korzyści z całej tej łączności. Analityka działająca za urządzeniami łączności IoT jest tak samo ważna, jak same urządzenia. Systemy te łączą strumieniowe dane z modelami uczenia maszynowego i zestawami danych historycznych. Wszystko to dale możliwość szybkiego przewidywania, reagowania i zarządzania "na żywo", np. organizacja ruchu drogowego.
I choć wymienione obszary technologii będą się z pewnością rozwijać, to przyszłość inteligentnych miast jako ramowej koncepcji na razie nie wygląda tak optymistycznie. Firma badawczo-doradcza Gartner przewiduje, że do 2023 roku 30% projektów typu smart city zostanie przerwanych.
Smart dom też utknął
Częścią inteligentnego miasta jest inteligentny dom. I ta kategoria rozwiązań technicznych też wydaje się nieco przyhamowywać po okresie szumu medialnego i entuzjamu w ubiegłej dekadzie. W 2021 grupa przemysłu technologicznego Consumer Technology Association (CTA) opublikowała raport, z którego wynika, że rozwój w tej branży popadł w stagnację. Jak komentowała materiał analityk Creative Strategies, Carolina Milanesi, problem z techniką smart home polega na tym, że inteligentne urządzenia domowe w rzeczywistości w niewielkim stopniu usprawniają korzystanie z domowego sprzętu, zwiększając za to liczbę potencjalnych błędów i awarii domowych.
Ogromnym problemem technosfery inteligentnego domu jest mnogość i niekompatybilność platform. Światła SmartThings nie współpracują z asystentem Siri firmy Apple, a rolety Tilt działają tylko z Alexą. Aby kontrolować otwieracz drzwi garażowych Liftmaster za pomocą głosu, trzeba najpierw połączyć go za pośrednictwem usługi innej firmy nazwie IFTTT.
Inteligentne żarówki Philips Wiz nie współpracują z systemem HomeKit firmy Apple (choć inna marka oświetlenia firmy Philips, Hue - już tak). Nawet stosunkowo prosta czynność odtwarzania muzyki przez wiele inteligentnych głośników wiąże się z chaosem zastrzeżonych protokołów. Soundbar Sonos Beam reaguje na komendy głosowe od Google Assistant lub Alexy, ale obsługuje tylko multiroom audio z innymi głośnikami Sonos lub Apple AirPlay. Aby połączyć soundbar z urządzeniami Google Home lub Echo w innych pomieszczeniach, trzeba najpierw podłączyć Chromecast lub Fire TV do telewizora. Itd., itd.
Pierwotna obietnica inteligentnego domu nie polegała jedynie na zautomatyzowaniu wybranych przypadkowo zadań. Firmy takie jak Amazon, Apple i Google obiecywały zapewnić coś w rodzaju centralnej inteligencji dla domu, wiążąc razem szereg urządzeń w sprytny i wygodny sposób. Inteligentny budzik miał wiedzieć, kiedy odsłonić żaluzje i włączyć światło w godzinach porannych, a tracker snu miał wiedzieć, kiedy użyć termostatu do obniżenia temperatury, by zwiększyć komfort wypoczynku. Zamiast tego produkty tej samej firmy Google, Assistant i Nest, powielają funkcje, nie będąc ze sobą w pełni zgodne. Apple wciąż ma dwa oddzielne interfejsy dla automatyki domowej - jeden poprzez aplikację Home, a drugi poprzez Shortcuts. Amazon wciąż utrzymuje trzy oddzielne systemy inteligentnego domu poprzez Alexa, Ring i Blink. Dopiero niedawno wszystkie trzy giganty technologiczne zgodziły się na jeden bezprzewodowy protokół inteligentnego domu, który zmniejszyłby liczbę przejściówek i połączeń, których muszą używać w domu użytkownicy.
Wniosek o stagnacji techniki smart home płynie również z polskiego raportu serwisu Oferteo.pl, opublikowanego w 2021 r. Wynika z niego, że 30% respondentów budujących dom zdecydowało się na wdrożenie rozwiązań smart home i ten odsetek nie wzrasta od pewnego czasu. Większość zdecydowała się na centralne systemy sterowania, wśród których najpopularniejszy był Google Home (24%). Na drugim miejscu znalazł się Xiaomi Mijia/Aqara (9%). Na rozwiązanie Amazon Alexa lub Samsung SmartThings postawiło po 8% ankietowanych. Systemy inteligentnego domu są dość dobrze znane polskim konsumentom - tylko 17% badanych nigdy o nich nie słyszało. Najwięcej ankietowanych uważa jednak smart home za zbędny.
Duch miasta to nie porządek i harmonia
Dla idei inteligentnych miast można znaleźć pewne analogie historyczne. W Anglii pojawił się pod koniec XIX wieku ruch "miasta-ogrody", propagowany przez urbanistę Ebenezera Howarda, który miał na celu połączenie wsi i miasta przy jednoczesnym uniknięciu wad obu składników. Amerykańska wersja tej wizji, City Beautiful, starała się przywrócić miastom piękno i wspaniałość jako drogę do bardziej harmonijnego porządku społecznego. Sztywne, gęste plany urbanistyczne Le Corbusiera, nigdy niezbudowanego Ville Radieuse (Promiennego Miasta) w Paryżu, dążyły do miejskiej utopii przez dyscyplinę architektoniczną (6). Nowszą koncepcją urbanistyczną jest "15-minutowe miasto", globalny ruch na rzecz planowania miast w taki sposób, aby każdy miał dostęp do pracy, szkoły, handlu i rekreacji w ciągu 15 minut spacerem lub rowerem.
Inteligentne miasto stało się paradygmatem w planowaniu miejskim w ciągu ostatnich dwóch dekad. Termin ten został pierwotnie ukuty przez IBM z myślą, że technologia może poprawić sposób funkcjonowania miast. Realnie wdrożony został głównie w reżimach autorytarnych. Krytycy uważają, że wizja smart-city ma tendencję do pomijania znaczenia ludzi przy skupieniu na rozwoju rozwiązań technicznych.
Problem polega na tym, że kładąc nacisk na optymalizację wszystkiego, inteligentne miasta wydają się eliminować to, co określa się jako atmosferę albo też jako duch miasta. Nowy Jork, Rzym, Kair (czy Toronto) nie dlatego są lubiane i podziwiane, że są wydajne i zoptymalizowane. Ludzi przyciąga ich swoisty bałagan, fascynujące i różnorodne interakcje w nieokiełznanym pomieszaniu ludzi żyjących w bliskim sąsiedztwie, budynków, obiektów, atrakcji i punktów orientacyjnych. Choć prywatność jest ważna, to nie chodzi tylko obawy przed inwigilacją. W niektórych inteligentnych miastach mieszkańcy skarżyli się na poczucie izolacji i pozbawienia kontaktu z ludźmi. Na przykład południowokoreańskie smart city Songdo pozostaje słabo zaludnione pomimo zaawansowanych technologicznie funkcji, które np. pozwalają mieszkańcom sterować oświetleniem w domu za pomocą telefonu, a także które odprowadzają śmieci w rurach do pod-iemnych sortowni.
Zwolennicy inteligentnego miasta proponują tkankę miejską jako coś, co można kwantyfikować i kontrolować. Rozwiązania miejskie tego typu mają skracać czas dojazdu do pracy, przyspieszać budowę niedrogich mieszkań, poprawiać wydajność transportu publicznego i zmniejszać emisję dwutlenku węgla. Jednak często zwolennicy smart city mają tendencję do skupiania się na tym, co można zrobić i na optymalizacji, a nie na tym, co powinno być zrobione. Ludzie nie chcą optymalizacji, lecz tego, czego chcą, a to mogą być bardzo różne, zgoła mało optymalne rzeczy.
Mirosław Usidus