Książka? Kto czyta nie błądzi
Za sprawą Internetu i innych wynalazków ostatnich dekad czytanie namacalnej, szeleszczącej kartkami, drukowanej książki może wielu ludziom wydać się przestarzałym nawykiem. Czy wejście i popularyzacja takich wynalazków jak e-booki i audiobooki zmieniło nasze przyzwyczajenia aż tak, że przestajemy sięgać po papierowe wydania? I czy zmieniło to sposób odbioru, rozumienia i zapamiętywania słów, które czytamy?
Mamy dziś dostęp do każdej informacji, której potrzebujemy za jednym kliknięciem. Coraz mniej ludzi pamięta czasy, gdy szło się do lokalnej biblioteki i przeglądało setki tomów, aż znalazło ten, których był potrzebny. W dzisiejszych czasach znaczna część czasu spędzanego przez ludzi na jawie to media społecznościowe, praca na komputerze i ogólnie czas spędzany przed ekranem. Może to być również ekran z elektroniczną wersją książki.
E-czytniki książki nie wyparły
Zalety e-czytników (1) są znane - nieograniczony dostęp do każdej książki lub artykułu niemal natychmiast, możliwość zabrania ze sobą tysięcy książek np. na podróż, w jednym, lekkim gadżecie, możliwość szybkiego dotarcia do różnorodnych informacji i sprawdzenia faktów za pomocą opcji wyszukiwania i w końcu rzecz tak banalna jak czytanie z zajętą przez cały czas wyłącznie jedną ręką, gdy drugą trzymamy się np. poręczy w metrze.
Jednocześnie zdecydowana większość czytelników e-książek przyznaje, że czyta w ten sposób wyłącznie ze względu na wygodę, a nie dla samej przyjemności czytania na ekranie. Czy pozbawione elementu delektowania się, skupione wyłącznie na praktycznych aspektach, czytelnictwo ma szansę kiedykolwiek wygrać z tradycyjną książką? Na razie, mimo wszystko, nie daje rady. Warto jednak zauważyć, iż z wielu podsumowań wynika, że wejście elektronicznych książek i audiobooków ogólnie wpłynęło na wzrost czytelnictwa albo przynajmniej na zahamowanie jego spadku, obserwowanego od lat.
Według raportu Pew Research Center, liczba użytkowników e-czytników w USA wzrosła z 17 procent ogółu społeczeństwa w 2011 roku do 28 proc. w 2016 roku. W kolejnych latach wzrost liczby elektronicznych czytników w tym kraju nie zwalniał.
Według serwisu Statista, na początku 2019 r. przekroczył 50 proc. Te dane nie oznaczają, że podobny udział w rynku ma sprzedaż e-booków w USA w odniesieniu do całości sprzedaży książek. Ta, wedle różnych szacunków, waha się od 15 do 17 proc. i co ciekawe, udział ten spadł w 2020, pandemicznym, roku. Trudno znaleźć podobne rynkowe dane na temat Polski - jak wskazuje raport Biblioteki Narodowej na temat czytelnictwa książek w 2019 r. - 2,5 proc. Polaków sięga po e-booki (6 proc. czytelników). Co ciekawe, u nas w całej populacji nieco więcej, bo 3 proc. używa audiobooków.
Z raportu polskiej Biblioteki Narodowej wynika, że najczęściej e-booki czytamy na laptopie (53 proc.), telefonie komórkowym i czytniku (odpowiednio 18 i 17 proc.). Inne polskie badanie, serwisu Picodi, wskazuje, że w płatnej subskrypcji elektronicznej kupowanych jest u nas 3 proc. książek, 10 proc. stanowią e-booki w sklepach, a 1 proc. - audiobooki w sklepach. Polacy są przywiązani do tradycyjnych, papierowych wydań. Według Picodi w Polsce książki kupuje w formie papierowej w księgarniach 64 proc. klientów.
Zatem zarówno z danych z czołowego rynku amerykańskiego, jak i średnio rozwiniętego polskiego wynika, że chociaż e-czytniki mają szeroką bazę użytkowników, wiele osób nadal woli książki drukowane na papierze.
Ewolucja, czyli seria rewolucji
Przez tysiące lat, na długo przed wynalezieniem prasy drukarskiej przez Gutenberga, dostęp do źródeł pisanych, zwojów, kronik czy ksiąg w celu zdobycia informacji był dobrem rzadkim, dostępnym przede wszystkim wyższym warstwom społeczeństwa.
Przez kilka tysiącleci czytanie było umiejętnością i zajęciem bardzo nielicznych. A w kolejnych wiekach i tak ogromna liczba zapisanych tekstów przepadła w wyniku wojen, klęsk żywiołowych lub zaniedbań. Wynalazek Gutenberga w XV wieku zrewolucjonizował sposób powielania książek, a wraz z nim zmieniły się nawyki czytelnicze ludzi. Wskaźnik piśmienności zaczął rosnąć, ale postęp zrazu był powolny. W końcu rewolucja przemysłowa i możliwość masowej produkcji papieru to zmieniły.
Edukacja, prasa informacyjna oraz popularyzacja powieściopisarstwa i literatury stały się głównym nurtem ludzkiej kultury, a to prowadziło do dalszego wzrostu liczby bibliotek i księgarń. Ludzie odkryli radość płynącą z czytania (2).
W XXI wieku przeżywamy kolejną rewolucję dzięki technologii cyfrowej. Podobnie jak w przypadku prasy drukarskiej, techniczne wynalazki, w tym Internet, smartfony, tablety i e-czytniki, ponownie silnie zmieniają nasze nawyki związane z czytaniem, nauką i ogólniej przyswajaniem wiedzy. Obecnie można uzyskać dostęp do setek zasobów na prawie każdy temat za pomocą jednego kliknięcia przycisku i przy użyciu wyszukiwarek.
Przy okazji nowe techniki zmieniły też nawyki biblioteczne. Na przykład, zamiast przeszukiwać półki jedna po drugiej, można dziś po prostu zarezerwować książkę online a potem odebrać ją osobiście. To znów pozwala zaoszczędzić mnóstwo czasu. Niektóre nowoczesne biblioteki oferują również swoim członkom możliwość wypożyczania e-booków i uzyskania dostępu online do swojej bazy danych.
Zatem obawy, że książki, księgarnie i biblioteki znikną, wydają się na razie nieuzasadnione. Ludzie nadal lubią czytać słowo drukowane na papierze. Coraz częściej ludzie odkrywają radość z dobrej książki. Zrodził się nawet ruch społeczny o wymownej nazwie "slow reading" na wzór "slow food".
Hybrydy i wspomnienie o CD-ROM-ach
Elektroniczne książki w wielu przypadkach stają się coraz bardziej interaktywne. Przetyka się je hiperłączami do innych artykułów lub źródeł. Mogą przenieść czytelnika gdzie indziej, nawet jeśli tylko na chwilę, to ta przerwa może zakłócić zaplanowaną przez autora podróż po jego wywodzie. Może to doprowadzić w efekcie do tego, że ktoś wskutek kolejnych przeskoków po Internecie w końcu straci wątek i zapomni, co czytał na początku.
Ostatnie lata to wysyp pomysłów na różnego rodzaju hybrydy łączące książkę tradycyjną z cyfrowymi technikami, z elektroniką, rozszerzoną rzeczywistością, elementami multimediów i aplikacjami. Ogólnie tego rodzaju hybrydowa koncepcja nie jak aż tak nowa.
Projekty łączące książki z techniką powstawały już w pierwszej połowie XX wieku. Przykładem może być "Enciclopedia Mecánica", opracowana przez hiszpańską nauczycielkę Ángelę Ruiz Robles w 1949 roku, jako "mechaniczna, elektryczna i pneumatyczna książka do czytania". Urządzenie było wyposażone w mechanizm, w którym umieszczane były książki z przyciskami wyświetlającymi pisownię w wielu językach itp. Encyklopedia mechaniczna miała także funkcję zoom, dzięki której czytelnik mógł skupić się na konkretnym tekście.
Eksperymenty i prototypy hybrydowe, wykorzystujące multimedia lub elementy rzeczywistości rozszerzonej na razie mają charakter jedynie ciekawostkowy. Żadnemu z podobnych, hybrydowych, czy radykalnie zmieniających model czytelnictwa książki, rozwiązań nie udało się zdobyć większej rzeszy zwolenników. Jeśli ktoś jest zapalonym czytelnikiem książek, to z innowacji przyswoił sobie w ostatnich kilkunastu latach najwyżej e-book i e-papier, a to i tak w stopniu takim, o jakim marzyli ludzie i firmy, oferujący elektroniczne lektury.
Ciekawe może być w kontekście rozważań o zmianach zachodzących w technice i na rynku książek przypomnienie, co mówiono i pisano u progu obecnie trwającej rewolucji Internetowo-cyfrowej.
W 1994 magazyn "The Atlantic" napisał artykuł o rodzącym się dopiero rynku książki cyfrowej, wprowadzaniu technik multimedialnych, komputerów i płyt CD-ROM do świata książki i czytelnictwa. W tekście zadawane są pytania o rozwój kultury komputerowej, czy np. doprowadzi do "wyeliminowania przez CD-ROM-y i sieciowe komputerowe bazy danych drukowanych książek i kultury piśmienniczej?". A jeśli tak, to co stanie się z wydawcami, którzy od pokoleń wydawali książki, i z pisarzami, którzy je pisali?" A może, snują rozważania autorzy artykułu sprzed 28 lat, książka ma w sobie coś szczególnego, co sprawi, że żadna nowinka techniczna nie będzie w stanie jej wyprzeć. "Czy książka oprze się CD-ROM-om i Internetowi, tak jak oparła się radiu, telewizji i filmom?" - pada dramatyczne pytanie.
Gdy czytamy o CD-ROM-ach (3), które miałyby wyprzeć książkę, nie sposób się nie uśmiechnąć. Dziś wielu, nawet pamiętających tamte czasy, słabo pamięta CD-ROM-y. A książka nadal funkcjonuje w kulturze, pisarze wciąż piszą i nawet wydawcy nie zniknęli, choć wielu z nich nieco zmieniło metody swojej działalności i modele biznesowe. Internet oczywiście nie zniknął, nawet - wręcz przeciwnie, ale warto pamiętać, że tamtych czasach, gdy rodziło się dopiero WWW, postrzegano sieć nieco inaczej.
Nie brakowało opinii, że stanie się on czymś na kształt wielkiej biblioteki z całym piśmienniczym dorobkiem ludzkości przeniesionym do elektronicznej postaci. W dużym stopniu tak się stało, jednak, wbrew ówczesnym wyobrażeniom, nie oznaczało to przejścia ludzkości na książki wyłącznie elektroniczne, w postaci płyt czy plików w Internecie.
Książka i obcowanie z nią jest wciąż szczególną potrzebą, której nowinki techniczne jakoś nie mogą i nie umieją zastąpić. Co ważne jest to potrzeba odnawiająca się w kolejnych pokoleniach. Więc raczej nie należy stawiać wszystkiego na jej koniec.
Mirosław Usidus