Rodzi się internetowa przeglądarka przyszłości. Okno na internet, pytanie tylko na jaki i który internet?
Jak przewidywał w 2019 r. "Cybercrime Magazine", do 2030 roku 90% globalnej populacji w wieku powyżej 6 lat i starszych będzie online. Oglądamy filmy, czytamy e-maile, udostępniamy pliki, organizujemy konferencje internetowe i łączymy się z innymi w czasie rzeczywistym za pomocą przeglądarek internetowych. Różnorodne skomplikowane procesy, które wcześniej były nie pomyślenia za pomocą tego rodzaju programu, teraz są po prostu kolejną zakładką lub rozszerzeniem w używanej przez nas przeglądarce.
Dlatego pomimo głosów, że "czas przeglądarek jakie znamy kończy się", nie warto rozmyślać o ich zmierzchu, za to warto przyjrzeć się nowym prądom w projektowaniu i w myśleniu o programach, które narodziły się w latach 90. XX wieku wraz z narodzinami WWW i rozwinęły się przez trzy dekady w sposób olśniewający.
Płacić za przeglądanie internetu?
Nie brak opinii, że nadchodzi czas płatnych przeglądarek. Gdyby spojrzeć na kwestię spokojniej, to trudno oprzeć się konkluzji, że to logiczna konsekwencja zmian zachodzących i wprowadzanych przez gigantów internetu od kilku lat.
Ci z jednej strony wprowadzają opcje blokowania ciasteczek tzw. trzeciej strony, co jest ciosem w reklamodawców, z drugiej - coraz bardziej zdecydowanie walczą z wtyczkami blokującymi reklamy, co może oznaczać radykalne zmiany na rynku przeglądarek.
W wrześniu 2022 r. dowiedzieliśmy się, że już w 2023 roku platforma Chromium, czyli najbardziej obecnie popularna przeglądarka Chrome, wprowadzi nową wersję interfejsu programistycznego Manifest V3, która, według publikowanych w mediach komentarzy, zabroni korzystania z mechanizmów i wtyczek do blokowania reklam, czyli wbudowanych w przeglądarki blockerów, AdBlocków, uBlocków i podobnych programów. Co istotne, zmiana nie dotyczy tylko przeglądarki Chrome, a całej platformy Chromium, na której opiera się działanie wielu innych nie tak popularnych jak Chrome, ale używanych jako jego alternatywy, programów - Edge, Opera, Brave czy Vivaldi.
Twórcy przeglądarek Vivaldi, Brave i Opera zapowiedzieli jeszcze w 2019 r., że nie zmienią status quo i nadal będą wspierać stare Web Request API dla blokerów reklam. Jednak, gdy Google w końcu wprowadzi zapowiadane zmiany w Chromium, jeśli utrzymają mechanizmy zezwalające na blokowanie reklam, to będzie to z ich strony działanie wymierzone przeciw Google. Nie każdy chyba jest taki odważny. Jak na razie odwagę po ogłoszeniu zapowiedzi Google wykazali twórcy Brave (nomen omen, gdyż nazwa tej przeglądarki znaczy po angielsku "odważny/a") zapowiadając, że po wprowadzeniu Manifest V3 nadal zamierzają reklamy blokować. Także twórcy Opery zamierzają wciąż oferować możliwość blokowania reklam.
Komentatorzy uważają, że decyzja Google o zablokowaniu adblockerów w Chrome sugeruje plany wprowadzenie opcji płatnego korzystania w przeglądarki. Według nich, działania te należy interpretować wyraźny sygnał, że gigant technologiczny zamierza zmotywować użytkowników darmowego Chrome do przejścia na usługi premium G Suite, w tym np. Chrome Enterprise. Google być może liczy, że użytkownicy są na tyle przyzwyczajeni do Chrome, że ścierpią reklamy, jeśli używali wcześniej ad-blockerów, albo wybiorą bezreklamową opcję płatną.
Wydaje się, że niektórzy rozumieją tę sytuację jako okazję biznesową. Startup o nazwie Mighty zaproponował już płatną usługę przeglądania stron internetowych, w cenie premium. Chce pobierać 30 dolarów miesięcznie za przeglądarkę internetową w chmurze, która ma działać szybciej, wydajniej i nie zużywać np. energii akumulatorów w urządzeniu.
Nie brakuje opinii, że jednak miliony, a nawet miliardy użytkowników przeglądarek, tego nie ścierpią i pójdą tam gdzie już kiedyś ogromna część rzeszy internautów była we wcześniejszej fazie trwającej od ponad dwu dekad wojny przeglądarek (1), zanim dominować zaczął Google, czyli do Mozilli i przeglądarki Firefox.
Mozilla zapowiada od pewnego czasu, że Firefox, który już pod koniec 2019 roku, zanim zaczął to robić Chrome, postanowić zablokować śledzące pliki cookie, będzie dzielił się swoimi przychodami ze stronami, które użytkownicy przeglądarki odwiedzają. Użytkownicy wspomnianego programu Brave znają podobny model, który oparty jest na kryptowalucie BAT, wypłacanej użytkownikom w zamian za przeglądanie reklam a następnie mogącej służyć np. do wypłacania honorariów autorom treści na stronach. Firefox oczywiście także oferuje, od ponad trzech lat, płatne usługi premium. Oferta ta jednak oparta jest na innym podejściu. Mozilla stawia raczej na dodawanie w płatnej wersji nowych, zwłaszcza chroniących prywatność, usług niż na zabieranie czegoś użytkownikom wersji bezpłatnej.
Sterowanie głosowe i szybkość
Opisane powyżej nowe, które idzie w świecie przeglądarek, dotyczy aspektów biznesowych. Są także czysto techniczne tendencje, które wydają się zdobywać popularność w przeglądarkach. Należy do nich coraz częstsze wykorzystywanie głosu do sterowania nimi. Sterowanie głosem w sieci odbywa się albo jako funkcja natywna (wbudowana w program), albo przez dodatki/rozszerzenia firm trzecich. Rozwiązania sterowania głosem używają kombinacji rozpoznawania mowy i klawiatury. Znane rozwiązanie tego typu to m. in. Voice Control Google’a, Mozilla Scout, czy rozszerzenie LipSurf, które można zainstalować w Chrome do kontroli głosowej przeglądarki (2).
Kolejnym ważnym nurtem zmian i udoskonaleń w przeglądarkach internetowych jest przyspieszanie ich działania, czyli wydajności w ładowaniu stron internetowych. Eksperci firmy Ericsson prognozują, że do 2024 roku 40% świata będzie miało dostęp do sieci 5G. Pod względem projektowania stron internetowych, pojawienie się 5G oferuje zupełnie nowy zestaw możliwości przeglądania. Gdy 5G wejdzie do głównego nurtu, także wydajność przeglądarek będzie musiała się dostosować.
W konkurencji szybkości i wydajności za lidera uchodzi wciąż przeglądarka Opera. Chociaż nadal obsługuje Flasha (wycofanego z powodu spowalniania ładowania stron), nadal jest jedną z najszybszych przeglądarek internetowych. Ostatnie wersje Opery są projektowane przy użyciu technologii uczenia maszynowego. Ma dzięki temu stać się "inteligentniejsza", co w praktyce oznacza naukę maszynową w procesach ładowania zasobów sieciowych, która w efekcie znacznie przyspiesza ładowanie stron. Na przykład, gdy użytkownik często odwiedza określoną stronę serwisu informacyjnego, Opera zaczyna kojarzyć tę witrynę z adresem i szybko rozpoczyna ładowanie w tle, nawet przed wprowadzeniem pełnego adresu URL. Choć przeglądarki nie mają kontroli nad szybkością internetu, który jest dostarczany przez inne podmioty, mogą przyspieszyć czas ładowania dzięki analizie predykcyjnej i automatyzacji.
Sztuczna inteligencja a problem neutralności sieci
Jeśli jesteśmy przy sztucznej inteligencji, to ta otworzyła już szeroko bramę do świata przeglądarek, jednak wkracza tam jeszcze stosunkowo ostrożnie. Jej zastosowania i możliwości jeszcze nie są zwykłym użytkownikom szeroko znane i zbyt dobrze rozumiane. Najnowszą tendencją jest tworzenie przeznaczonych dla przeglądarek narzędzi AI takich TensorFire, opracowane przez zespół inżynierów MIT rozwiązanie open-source wykorzystujące sieci neuronowe w przeglądarce zasilanej przez WebGL, które… właściwie nie ma jednego sprecyzowanego zadania, bo ma wspomagać i uczyć się w sensie ogólnym oraz wspierać wszystko, do czego używamy przeglądarki. Inną aplikacją podobnego typu jest AI Experiments Google, która ma na celu usprawnienie procesów zachodzących w przeglądarce.
AI w przeglądarce (3) m.in. sprawia, że funkcje i operacje są szybsze. Sztuczna inteligencja sprawniej obsługuje kwestie prywatności, usuwa konieczność wykonywania wielu ręcznie dotychczas wykonywanych czynności, udostępnia dane i zasoby w przypadku pracy zespołowej, ułatwia aplikacjom dostęp do danych z czujników po stronie klienta, takich jak GPS i kamery internetowe.
Przyszłość przeglądarek i zmiany, jakie w nich w najbliższym czasie będą prawdopodobnie zachodzić, mają silny związek z rozwojem sztucznej inteligencji oraz z innowacjami w dziedzinie wyszukiwania informacji. Wydaje się, że zapowiedzią zmian nie tylko w wyszukiwarkach ale także w przeglądarkach, które z wyszukiwaniem informacji są ściśle powiązane, są usługi takie jak ChatGPT, "wyszukiwarka" a raczej maszyna odpowiadająca na pytania na bazie modelu AI.
Google ma, wedle nieoficjalnych informacji, nieco podobny projekt, znany pod nazwą Mum (multitask unified model). Nowa wyszukiwarka ma rozumieć całą frazę wpisaną przez użytkownika, a nie tylko pojedyncze hasła czy frazy. Dodatkowo Google Mum ma pojmować kontekst, w jakim odbywa się wyszukiwanie, dostarczając bardziej precyzyjnych wyników. Kto testował ChatGPT, ten wie, że idea tej "maszyny odpowiadającej na pytania" jest podobna. Mum opiera się na modelu BERT (Bidirectional Encoder Representations from Transformers). Został przeszkolony przez zespół Big G w 75 różnych językach, wykorzystując wszystkie dane dostępne obecne w otwartej sieci, czyli publiczne treści online - i, jak twierdzi Google, usuwając treści niższej jakości.
Jeśli Mum da użytkownikom to wszystko co obiecuje Google, to powstaje pytanie, czy stanie się częścią przeglądarki premium, czyli płatnej. To pytanie, choć niepozorne, jest bardzo ważne, gdyż odpowiedź twierdząca może oznaczać najważniejszą zmianę, jaka zaszłaby w przeglądarkach. Program oferujący dostęp do lepszej wyszukiwarki, oferowałby dostęp do innego, teoretycznie bardziej wartościowego internetu. Dotychczas przeglądarki, tak jak w ogóle internet, były co do zasady neutralne i otwierały drogę do wszystkich zasobów sieciowych.
Mirosław Usidus