Doktor patentowany - Gary Michelson
Gary i jego trzej bracia zostali wychowani przez matkę i babcię. Sam lubi opowiadać pewną historię z dzieciństwa. Jego babcia cierpiała na bolesną chorobę kręgosłupa, która m.in. powodowała brak wrażliwości na ekstremalne temperatury w rękach i stopach. Pewnego dnia, gdy była w kuchni, włożyła rękę do płomieni palnika, nie zdając sobie z tego sprawy. Zaalarmował ją dopiero siedmioletni Gary, który poczuł zapach przypalanej skóry.
-Wszystko będzie dobrze - miała wtedy powiedzieć. - Zostaniesz lekarzem i mnie naprawisz.
Po opuszczeniu domu w wieku siedemnastu lat, Michelson zrobił to, co radziła mu jego babcia. Pracował dorywczo, aby ukończyć studia medyczne. Najpierw Uniwersytet Temple, a potem szkołę medyczną Hahnemann Medical College (obecnie Uniwersytet Drexel), gdzie w 1975 r. uzyskał dyplom lekarza. W 1980 r. przeniósł się na zachód Stanów Zjednoczonych, aby rozpocząć praktykę lekarską w Los Angeles. Odtąd przez dwadzieścia pięć lat pracował jako chirurg kręgosłupa, zdobywając uznanie wśród pacjentów. Samo powtarzanie tego, czego się nauczył od innych, zdecydowanie mu jednak nie wystarczało. Został więc wynalazcą.
Dusza niepokorna
Jeszcze zanim zaczął rewolucjonizować ortopedię i chirurgię, miał w trakcie studiów pewne niezbyt miłe doświadczenie. Podczas trzeciego roku nauki w szkole medycznej okazało się, że będzie musiał wziąć udział w "laboratorium dla psów". Dwóm studentom przydzielano w nim zdrowego psa i wymagano, aby co tydzień, przez czternaście tygodni, poddawali go operacji, wyciągając kolejne organy.
- Próbowano to usprawiedliwić, mówiąc, że nie chodzi o zwykłe psy, że one są jak dzikie zwierzęta - wspominał Gary. - A psina, którą mi przydzielono, siadała i skamlała błagalnie, gdy wchodziłem do pokoju. Te psy nie dostawały po operacji żadnych środków przeciwbólowych. Powiedziałem więc: nie zrobię tego. Dziekan szkoły medycznej na to: no to cię wyrzucimy.
Gdy dziekan miał już zwołać komisję ds. relegacji Michelsona, ten wpadł na pomysł… przeszczepienia kości żebra do zdeformowanej nogi dziesięcioletniej dziewczynki, której groziła amputacja.
- Dwóch słynnych na świecie chirurgów-ortopedów napisało długie, pochwalne listy do mojej szkoły medycznej na temat owego genialnego, młodego ortopedy, który wymyślił rozwiązanie problemu, z jakim lekarze zmagali się od pięćdziesięciu lat - wspominał Gary w jednym z wywiadów. - Proponowali mi miejsce rezydenckie. Moja szkoła zdecydowała się mnie nie wyrzucać.
"Instrumenty Michelsona"
Gdy był już praktykującym lekarzem, zaczął obmyślać urządzenia medyczne, które ułatwią mu przeprowadzanie zabiegów i operacji. Po latach wyjaśniał, że wynikło to niejako z konieczności. Miał bowiem niezwykle duże ręce. Niektórych jego pacjentów przerażało to, że będzie je wkładał do ich organizmu, co spowoduje konieczność wykonania dużych nacięć.
Dlatego zaczął szukać sposobu, aby operować bez konieczności wkładania ręki do wnętrza ciała pacjenta. Próbował opracowywać mniej inwazyjne metody wykonywania operacji kręgosłupa, w tym różne typy rusztowań i stentów. Nowe wynalazki powstawały na bieżąco, w miarę potrzeb.
Innym, chyba nie mniej ważnym powodem, dla którego zaczął szukać nowych rozwiązań, była słaba skuteczność chirurgii kręgosłupa w czasach, gdy rozpoczynał karierę lekarską. Opracowywał więc nowe technologie, tworzył implanty, instrumenty chirurgiczne i procedury, umożliwiające chirurgom kręgosłupa radzenie sobie z dolegliwościami pacjentów. Wszczepiane na całym świecie milionom osób "instrumenty Michelsona" zmieniały chirurgię kręgosłupa na bardziej skuteczną i niezawodną przez zmniejszenie utraty krwi, wielkości nacięć, ryzyka i komplikacji, kosztów pobytu w szpitalu oraz kosztów ogólnych w porównaniu z wcześniejszymi procedurami. Lekarz-wynalazca uzyskał ponad 340 amerykańskich patentów na urządzenia, metody w chirurgii kręgosłupa i ortopedii oraz ponad 950 wydanych lub oczekujących na rozpatrzenie patentów na instrumenty, procedury operacyjne i urządzenia medyczne związane z leczeniem zaburzeń kręgosłupa.
Jak podawał "Forbes", do 2001 r. patenty Michelsona pozwoliły mu zgromadzić majątek w wysokości 300 mln dolarów. Był więc bogaty, ale nie "nieprzytomnie bogaty". Miliarderem stał się dopiero po wygraniu batalii sądowej z firmą Medtronic, która pozwała go w 2001 r., zarzucając nieuprawnione korzystanie z patentów. Przez trzy lata procesu czuł się, jakby żył "w stanie oblężenia".
Jak w ogóle doszło do sprawy sądowej?
Michelson przez lata sprzedawał licencje na swoje patenty różnym firmom. Zdarzało mu się też procesować z tymi, które korzystały z jego wynalazków bez należnych opłat. Na początku lat 90. udzielił licencji na niektóre patenty firmie Sofamor Danek. W 1999 r. została ona przejęta przez Medtronic za 3,3 mld dolarów, który wkrótce uznał, że to Michelson narusza ich prawa patentowe.
Na pozew potentata Gary Michelson odpowiedział kontrpozwem, oskarżając Medtronic m.in. o chęć pozbawienia go honorariów autorskich. W 2004 r. wygrał spór sądowy. Nie widząc możliwości powodzenia swojego powództwa, Medtronic zaproponował ugodę, na mocy której chirurg otrzymał 1,35 mld dolarów za wszystkie prawa do większości swoich patentów związanych z chirurgią kręgosłupa.
Wszechstronny filantrop
Pieniądze wypłacone w wyniku sądowego rozstrzygnięcia uczyniły go jednym z najbogatszych ludzi w Stanach Zjednoczonych. Postanowił więc otworzyć nowy rozdział w swoim życiu. Został filantropem, i to niezwykle wszechstronnym. Zaczął angażować się w wiele inicjatyw społecznych i naukowych - wydawać pieniądze na rzeczy bliskie swemu sercu.
W artykule, który ukazał się na łamach "The New York Timesa" w 2005 r., ogłosił zamiar uruchomienia filantropijnego przedsięwzięcia medycznego. Założona jeszcze w 1995 r. charytatywna fundacja The Gary Karlin Michelson, M.D. Charitable Foundation, Inc. została przemianowana na Michelson Medical Research Foundation.
Pewnego razu Gary przeczytał w "Los Angeles Times" artykuł Petera Hoteza, prezesa Sabin Vaccine Institute, opisujący, jak "1,4 miliarda ludzi na świecie zarażonych jest pasożytniczymi robakami, które zjadają ich od środka". Postanowił zaangażować się w walkę z mniej znanymi, zaniedbanymi chorobami tropikalnymi, powołując kolejną organizację - Michelson Neglected Disease Vaccine Initiative.
Okazuje się, że wspomniane pasożyty są również główną przyczyną śmierci podczas porodu wśród zarażonych matek i podstawowym czynnikiem przyczyniającym się do niepełnosprawności rozwojowej ich dzieci.
- Było to szokujące - opowiadał. - Najbardziej zaś poruszał mnie fakt, że sprawa nikogo nie obchodziła.
W ten sposób powstał w głowie Michelsona plan, aby sfinansować szczepionkę przeciw pasożytom. Jego fundacja korzystała z dodatkowych badań, które byłyby uważane za zbyt kontrowersyjne lub kosztowne, aby mogły być opłacane przez publiczne instytucje badawcze czy inne instytucje i organizacje w dziedzinie ochrony zdrowia.
Kolejny znany projekt Michelsona to Fundacja Dwudziestu Milionów Umysłów (Twenty Million Minds Foundation, przemianowana później na Michelson 20MM Foundation). Jej zadaniem było początkowo stworzenie obszernej biblioteki podręczników dla szkolnictwa wyższego na otwartej platformie edukacyjnej. Z czasem organizacja przeobraziła się w inkubator przedsiębiorczości w dziedzinie edukacyjnej.
Od dziecka Michelson był wielkim miłośnikiem psów (1), a jego studenckiej historii nie da się zapomnieć. Gdy więc stał się "nieprzyzwoicie bogaty", założył Fundację Zwierząt Znalezionych (Found Animals Foundation). Tym razem impulsem były informacje o dziesiątkach tysięcy zwierząt domowych, które umarły z głodu lub utonęły po ataku huraganu Katrina. Nasz bohater wpadł na pomysł udostępnienia darmowych mikroczipów właścicielom domowych zwierzaków w całych Stanach Zjednoczonych.
Postanowił zająć się też problemem bezpańskich czworonogów.
- W Stanach Zjednoczonych rząd wydaje ponad 2,5 mld dolarów na wyłapywanie kotów i psów po to tylko, aby je zabijać - mówił w mediach.
Uznał, że konstruktywnym rozwiązaniem byłaby kastracja. Szybko zorientował się jednak, że brakuje skutecznych i niedrogich środków farmakologicznych rozwiązujących ten problem.
Fundacja Michelsona postanowiła więc wesprzeć badania nad nowymi medykamentami, oferując dotacje i nagrody pieniężne dla wynalazców. Oczywiście organizacja zajmuje się również pomocą dla czworonogów, poszukując np. schronisk dla zwierząt przeznaczonych do uśmiercenia oraz - poprzez program adopcyjny - szukając nowych właścicieli dla zwierząt. Jej strona internetowa to centrum informacji na temat możliwości adopcji i czipowania. Dotychczas programy fundacji pomogły ok. 1,5 mln zwierząt.
W styczniu 2014 r. ogłoszono, że Michelson przekazał 50 mln dolarów Uniwersytetowi Południowej Kalifornii na Centrum Nauki Konwergentnej (USC Michelson Center for Convergent Bioscience) (3). Placówka została otwarta w listopadzie 2017 r.
Z kolei w lutym 2016 r., za pośrednictwem 20MM Michelson Foundation, Gary wydał bezpłatny, kompleksowy podręcznik "The Intangible Advantage", mający edukować w dziedzinie własności intelektualnej. Jak wiadomo, dr Michelson ma na tym polu duże doświadczenia. W ramach projektu towarzyszącego stworzył kompletny program studiów licencjackich dotyczących praw autorskich, realizowany w Marshall School of Business Uniwersytetu Południowej Kalifornii oraz w Santa Monica College.
***
W każdej z trzech odsłon siedemdziesięcioletniego życia Gary’ego Michelsona - jako lekarza, wynalazcy i filantropa - trudno znaleźć jakąkolwiek mroczną stronę. I może nie warto szukać. Ludzie tacy jak dr Michelson powinni istnieć, aby było się na kim wzorować.
Mirosław Usidus