Separator bilonu

Separator bilonu
"Październik miesiącem oszczędzania!" Pamiętam doskonale takie hasło z pierwszej klasy podstawówki, a także to, jak bardzo chciałem mieć swoje konto w ówczesnej SKO (Szkolnej Kasie Oszczędności). Kiedy wychowawczyni zaprezentowała nam, jak gromadzić na nim pieniądze, wtedy siedmioletni ja - by otworzyć je natychmiast - odsprzedałem koledze swój elementarz. Dostałem za to w domu burę i następnego dnia musiałem wycofać się z transakcji... Oszczędzać jednak warto, bo nawet małe sumy dają z czasem nadspodziewanie duże efekty. A kiedy już tych drobniaków w domu czy szkole uzbiera się prawdziwa góra grosza, wtedy przyda się i dzisiejszy artykuł!

Pieniądze - wbrew częstym w naszym kraju utyskiwaniom - to wspaniała rzecz. Dzięki nim nie musimy choćby, jak to bywało dawniej, płacić lekarzowi w płodach rolnych. To dzięki pieniądzom mogły naprawdę rozkwitnąć wolny handel i wymiana międzynarodowa.

Epokowy wynalazek

Dziś za pieniądze uważamy w pierwszej kolejności banknoty, choć tak naprawdę to zupełnie świeży wynalazek (pierwsze papierowe pojawiły się w Chinach w IX wieku n.e.). Współczesny bilon natomiast - następcę monet, od których wszystko się zaczęło - często pobłażliwie określamy mianem "klepaków".
Niepotrzebnie…

Przyjmuje się, że monety w naszym rozumieniu tego słowa powstały w VII wieku p.n.e., na terenie obecnej Turcji (niemal równolegle rozwijały się potem również w Chinach i Indiach). Pierwsze europejskie egzemplarze bite były ze stopu złota i srebra, zwanego przez Greków elektronem (za sprawą koloru otrzymały grecką nazwę naszego jantaru, z niemiecka zwanego bursztynem). Miały tylko z grubsza okrągły kształt. O ich wartości stanowiła przede wszystkim wartość kruszców, z których były wykonane.

Cechy emitenta na monetach miały przede wszystkim upraszczać wymiany handlowe, dzięki przyjęciu założenia, że ten właśnie nominał ma określoną masę i skład - a przez to znaną wartość. Oczywiście od tego momentu zaczęło się podrabianie pieniędzy i jednocześnie bardzo surowe karanie za to (bo tylko władcom wolno było oszukiwać na składzie stopów monet…).

1. Uznawana za najstarszą sensu stricte monetę świata - lidijska, elektronowa (Au + Ag), z przełomu VII i VI wieku p.n.e.

Nasze złote

W Polsce pierwszymi monetami były najprawdopodobniej denary Mieszka I (2). Spory wśród fachowców trwają - bo i Mieszko II też mógł je tak samo podpisać. Jednak mieszkowe denary (niezależnie od tego, czy były dziadka, czy wnuka), podobnie jak większość ówczesnych obcych monet na naszych ziemiach, stanowiły raczej o statusie społecznym, niż rzeczywiście służyły do płacenia (królował handel wymienny, do którego w zasadzie można też zaliczyć tzw. płacidła).

2. Na temat tego, kto wybił pierwszą polską monetę, wciąż trwają gorące dyskusje. Mieszko I? Mieszko II? A może jednak wikingowie?... Na ilustracji widać "doskonalszą niż oryginał" kolekcjonerską kopię pierwszego mieszkowego denara.

W późniejszych wiekach nasi przodkowie używali najróżniejszych monet - większość jednak przeliczano na grosze o nieco zabawnych dziś nominałach, takich jak półgrosz, półtorak, dwojak, trojak, szóstak czy ort (18 gr).

Płacidła - znane od najdawniejszych czasów, po części przedmioty użytkowe (a także elementy świata natury), po części pierwotne środki płatnicze. W Imperium Rzymskim płacidłem było np. bydło. Indianie prekolumbijscy używali do tych celów ziaren kakaowca, azjaci - muszli porcelanki, a na wyspach Vanuatu symbolem bogactwa do dziś są zawinięte kły, specjalnie hodowanych w tym celu świń.

W XIV i XV w. złotymi nazywano zagraniczne dukaty (rzeczywiście złote), warte początkowo 14 groszy(!). W 1496 r. ustalono nowy kurs złotego na 30 groszy (3). Złoty polski (złp), o wartości 30 gr, nazywany był też florenem.

3. W czasach rozbicia dzielnicowego monety mówiły w obcych językach lub pozostawały nieme. Potem główną polską monetą stały się grosze - były tak cenne, że pierwszy złoty (złoty-złoty) wart był aż 14 groszy! Nic dziwnego, że przez długie wieki nie tylko włos, ale i grosz dzielono na dwoje…

Warto wspomnieć, że w sposób naukowy tematem pieniędzy zajmował się również Mikołaj Kopernik.

"Monetae cudendae ratio" - traktat Mikołaja Kopernika z dziedziny polityki pieniężnej, napisany w roku 1522, na zlecenie króla Zygmunta I Starego. Zawiera m.in. prawo o wypieraniu lepszej monety przez gorszą, wczesną wersję ilościowej teorii pieniądza i uwagi dotyczące związków między podażą pieniądza a inflacją.
"Chociaż niezliczone są klęski, wskutek których zazwyczaj podupadają królestwa, księstwa i rzeczpospolite, to jednak najgroźniejsze są - moim zdaniem - cztery: niezgoda, śmiertelność, nieurodzajność ziemi oraz spadek wartości monety. Trzy pierwsze są tak oczywiste, że nie ma nikogo, kto by o tym nie wiedział, jednakże czwarta, która dotyczy monety, dostrzegana jest przez niewielu i to jedynie przez najgłębiej myślących, ponieważ nie powoduje  atychmiastowego i gwałtownego upadku państw, ale doprowadza je do tego stanu stopniowo i jakby niewidocznie".
"Lichy pieniądz lenistwo raczej krzewi, aniżeli stanowi pomoc dla biednych ludzi".

Polskie złote przestano emitować w 1841 r., czyli prawie pięćdziesiąt lat po trzecim rozbiorze Polski. Na nowo wprowadzono je do obiegu sześć lat po odzyskaniu niepodległości, w wyniku reformy Władysława Grabskiego (wcześniej mieliśmy polskie marki). Ustalono wtedy, że złoty będzie wart 9/31 grama czystego złota - dziś byłaby to wartość ok. 13 zł.

4. Wtrącać swoje trzy grosze? A jużci! Po niezwykle ciekawych dawnych groszowych nominałach, w zbiorowej pamięci nieliczne ślady zachowały się jedynie w powiedzeniach… Podobnie jest z naszymi dawnymi szelągami…

Po II wojnie światowej złotówki zdenominowano w 1950 r. Wymienione zostały w stosunku 100:3 dla płac i 100:1 dla pozostałych środków - de facto była to konfiskata 2/3 oszczędności ludności. Później kilkukrotnie jeszcze wymieniano i dodawano monety oraz banknoty.

Na przełomie lat 80. i 90. hiperinflacja sprawiła, że monety praktycznie zniknęły z obiegu, za to pojawiły się banknoty o nominałach do 2 mln zł włącznie (1992 r.).

W 1995 r. nastąpiła denominacja i wymiana banknotów (10 tys. PLZ za 1 PLN).

Ostatnia zmiana dotycząca polskich pieniędzy miała miejsce w bieżącym roku - wprowadzono zmodyfikowane monety o nominałach od 1 gr do 1 zł oraz zupełnie nowy banknot 500 zł, z królem Janem III Sobieskim.

Mowa pieniądza?

Powiadają, że "mowa jest srebrem, milczenie złotem, a myślenie platyną". Cóż, złote monety (kruszcowe) mogą sobie pozwolić na milczenie - i to dosłownie! Nie muszą być specjalnie rekomendowane, by łatwo było poznać ich rzeczywistą wartość (vide ramka!).

Moneta niema (anepigraficzna) - moneta bez żadnych napisów i identyfikatorów umożliwiających rozpoznanie nominału i emitenta. Przykładami mogą być antyczne monety w kształcie delfinów z Olbii, polskie denary i brakteaty z okresu rozbicia dzielnicowego czy denary krzyżowe z czasów krucjat.

"Mówić" musi natomiast pieniądz zdawkowy, zwany inaczej fiducjarnym (łac. fides - wiara). Dlaczego? Bo o jego wartości decyduje nie to, co rzeczywiście trzymamy w ręku, a aktualna wypłacalność emitenta, na którego konkretny pieniądz musi się powoływać.

5. Orzeł czy reszka - na co dzień te określenia zwykle wystarczają, ale gdy zapytać kogoś, który to awers, a który rewers, średnia prawidłowych odpowiedzi podobna będzie do wyników rzutu monetą…

Pieniędzmi zdawkowymi są tak naprawdę wszystkie dzisiejsze pieniądze obiegowe - bo wbrew wciąż gdzieniegdzie powtarzanym przestarzałym danym, od 1973 r. nawet amerykański dolar (USD) nie ma pokrycia w złocie. Z pieniędzmi fiducjarnymi mamy także do czynienia, jeśli monety są wybite z metali szlachetnych, ale ich wartości nominalne są większe od wartości tworzących je kruszców.

Rys. 1. Separator bilonu - poszczególne elementy

Nieco wiedzy o monecie

Główne elementy składowe pokazuje rys. 1. Współczesne monety obiegowe to bilon (w odróżnieniu od monet kruszcowych i kolekcjonerskich). Dziś jest on równoważny banknotom co do wartości nominalnej, choć nie zawsze tak było… Przed II wojną światową monetami jednozłotowymi można było np. zapłacić jednorazowo tylko do 50 zł, dwuzłotowymi do 100 zł, pięciozłotowymi do 500 zł, a dziesięciozłotowymi do 1 tys. zł.

Bilon - stop miedzi i srebra, o zawartości srebra poniżej 50%, z którego bito monety w starożytnej Grecji i Rzymie oraz od średniowiecza do XIX w. Przeważała w nim miedź, ale dodawano też cynę, cynk, a nawet rtęć. Do bicia monet o większej wartości używano. 
Elektronu - czyli stopu złota i srebra.
Dziś mianem bilonu określa się popularne monety obiegowe - w odróżnieniu od monet kruszcowych i kolekcjonerskich.

W latach 90. XX wieku, z powodu galopującej inflacji, aluminiowych jednozłotówek (PLZ) po kryjomu używano do przybijania papy na dachach (bo były tańsze od przeznaczonych do tego podkładek). Ostatnimi czasy jednogroszówki też były już droższe niż nominał - rozważano ich wycofanie, ale ostatecznie zmieniono tylko składniki ich stopu (najnowsze groszówki, dwu- i pięciogroszówki można łapać magnesem, bo zrobione są ze stali powleczonej jedynie mosiądzem (!)).

6. Amerykanie to prosty naród - wystarczą im cztery monety: penny (1 c), nickel (5 c), dime (10 c) i quarter
(25 c) - jednodolarówki mają już papierowe.

Dobrze - ale jak to posegregować?

Chyba najłatwiej z segregacją bilonu mają Amerykanie (6) - ze swoimi ledwie czterema coinami (penny - 1 cent, nickel - 5 centów, dime - 10 centów i quarter - 25 centów). Europejska waluta ma osiem wielkości monet obiegowych - a my dziewięć (7)! Nie ma jednak co narzekać - mogło być gorzej. Starożytni Grecy mieli np. monety dwumilimetrowe (8), są też kraje z dziesięcioma rodzajami monet, albo z monetami kanciastymi.

7. Mamy aktualnie dziewięć nominałów polskich monet obiegowych (fot.: www.nbp.pl).

Niżej znajdziecie zestawienie wielkości współczesnych polskich monet obiegowych (warto zwrócić uwagę, że wzrost wartości nominalnej nie idzie w parze ze wzrostem średnicy monety - vide fot. 7).

8. I tak dobrze, że nie przewidziano u nas tak małych monet jak w starożytnej Grecji!
9. Najwcześniejsze separatory bilonu były po prostu zwielokrotnionymi sitami o odpowiednich oczkach - do dziś używa się perforowanych tac do sortowania obiegowych monet.

Najstarsze separatory znormalizowanych monet (9) opierały się na idei stosu sit o odpowiedniej średnicy (od największych na górze do najmniejszych na dole). Późniejsze rozwiązania również wykorzystywały przede wszystkim różnice w średnicach poszczególnych nominałów bilonu, zaprzęgając do pracy także poczciwą grawitację.

10. Nieco zmyślniejszym patentem (US no. 3367346 z 1968 r.) pochwalić się może pan Ronald Gdański - monety "spływają" swoimi kanałami o odpowiednio dobranych szerokościach. O ile wiem, mimo wersji częściowo      zmechanizowanych, w bankach tego pomysłu nie wykorzystano - ale i tak czaruje i zadziwia! A to nie jedyny nasz wynalazca w zakresie zliczania bilonu na amerykańskiej ziemi. Warto wspomnieć Jerzego Perkitnego, który opracował co najmniej dwa opatentowane separatory monet używane profesjonalnie.

Dzisiejsze rozwiązania mają dodane elektryczne napędy, mechaniczne i elektroniczne zabezpieczenia przed usterkami i pomyłkami, mogą liczyć w locie ilości poszczególnych monet, przeliczając je na wartości składowe i całościowe - ale podstawowy pomysł w zasadzie nic się nie zmienił (12, 13).

Młodotechnikowy sorter

By nie wyważać "drzwi do lasu" i my wykorzystamy różnice wielkości monet i starą, dobrą grawitację. W zależności natomiast od możliwości i chęci wykonawcy, do grawitacyjnego sortera dodać można elektryczny podajnik monet. Do zilustrowania artykułu zdecydowałem się wykonać bardziej rozbudowany prototyp, pozostawiając w rysunkach alternatywę wersji łatwiejszej - z ręcznym podawaniem bilonu.

Wśród kilku sensownych opcji wybrałem separator z prostą równią pochyłą i kołowym podajnikiem. By model był łatwiejszy do amatorskiego wykonania, za główny materiał przyjąłem lekką, półtoramilimetrową tekturę (zwaną czasem piwną), ale może to być równie dobrze balsa, sklejka czy szara (twardsza) tektura o tej samej grubości.

Do napędu podajnika zaplanowałem zmodyfikowane modelarskie serwo standardowej wielkości (45 g), o uciągu ok. 6 kg/cm (bardziej szczegółowy opis opublikowany został w "Na warsztacie" w wydaniu 1/2011 "Młodego Technika"). Można je ewentualnie zastąpić innym silnikiem wolnoobrotowym (~60 obr./min), choć nie będzie to raczej ekonomicznie opłacalne i technicznie okaże się mało wygodne (230 V, ewentualnie 24 V - zamiast 4,8-6 V).

11. Podajnik taśmowy do separatora to jednak domena niespiesznych rozwiązań…
12. Od 1963 r. to chyba patent Mogensa C. Kloppa znajduje najczęściej zastosowanie w sortowaniu naprawdę dużych ilości bilonu.
13. Oczywiście współcześnie są to zmechanizowane i skomputeryzowane urządzenia, z najpełniejszym asortymentem pomocnych funkcji - ale prosta idea pozostała.

Budowę polecam zacząć od zapoznania się z rysunkiem generalnym separatora i wybrania odpowiedniej dla siebie wersji (manualnej lub automatycznej). W przypadku drugiej opcji należy nabyć i dostosować serwo do ruchu dookólnego - lub poszukać odpowiedniego serwa modelarsko-robotycznego, w którym funkcja taka jest już przewidziana fabrycznie (14, 15).

14. Podjąwszy decyzję o budowie wersji zmechanizowanej, trzeba dostosować serwo (zalecany typ 5010) do pracy ciągłej. W tym celu z ostatniej zębatki należy usunąć blokadę, a następnie…
15. … wylutować potencjometr z płytki elektroniki (bo jest przykręcany wewnątrz dodatkową śrubą), a do silnika przylutować nowe kabelki zasilania. Po sprawdzeniu działania na nowo zmontowanego serwa, można zająć się dalszymi pracami.
16. Korzystając z pliku PDF (do pobrania ze strony "Młodego Technika", należy przenieść obrysy elementów na docelowy materiał - można w tym celu posłużyć się też wydrukami laserowymi i żelazkiem ustawionym na bawełnę (**).

Po przygotowaniu wystarczającej ilości materiału na korpus urządzenia (ok. 2,5-3 formatek A3), można przystąpić do przeniesienia rysunków poszczególnych elementów na tekturę, wykorzystując do tego plik PDF oraz żelazko (16, 17). Warto zacząć montaż od bazowej ścianki, na której znajdą się pochyła bieżnia, otwory wlotowe oraz płyta obrotowego podajnika - wykorzystamy tu niepotrzebną płytę CD (18).

17. Elementy z tektury piwnej lub balsy 1,5 mm łatwo będzie wyciąć zwykłym nożykiem do tapet.
18. Jednym z głównych elementów podajnika bilonu będzie talerz z płyty CD - kolor w zasadzie dowolny.
19. Inne bezużyteczne już krążki po sklejeniu i oklejeniu (chodzi o dystans obudowy) przydadzą się do wyklejenia band (zacząłem od jednakowej wysokości - w toku prac zdecydowałem o ich podwyższeniu).

Otwory wlotowe zwiększają się proporcjonalnie od prawej do lewej, przy czym wysokość danej monety osiągają już na prawej krawędzi otworu, w który ma trafi ć. Szerokości otworów wlotowych ograniczone zostały praktycznie do minimum (średnica monety +2 mm), by ostatecznie urządzenie było jak najmniejsze. Większe szerokości otworów (przy nie mniejszym kącie bieżni) mogłyby być jednak korzystniejsze ("moneta miałaby więcej czasu do namysłu"…). Ponieważ różnice w średnicach monet są milimetrowe, należy zachować wyjątkowo szczególną staranność w wycinaniu i montażu tego kluczowego elementu!

20. Oto wstępnie sklejone najważniejsze elementy separatora - jeszcze bez rozbiegu i bramki, ale już można przeprowadzać pierwsze próby z pojedynczo wypuszczanymi monetami!
21. Widok z tyłu - dwie duże, blisko siebie umieszczone wręgi będą również stanowiły wzmocnienia suportu serwa napędzającego talerz podajnika.
22. Po sklejeniu tylnej ścianki oraz wstępnym montażu napędu i zasilania wyglądało to tak jak na zdjęciu. Aby wyłącznik nie wystawał wysoko nad urządzenie, postanowiłem przykleić go od spodu stropu - na dodatkowych dystansach. Koszyk akumulatorów zostanie zamocowany za pomocą samoprzylepnego       rzepa (velcro).

Bieżnia musi być równa (szerokości min. 3 mm), należy też ograniczać tarcie na górnej krawędzi otworów.

23. Później ciężko będzie to zobaczyć - bramka otwierająca bieżnię (jeszcze bez rozbiegu).
24. Centryczne wklejenie elementów talerza wymaga uwagi, cierpliwości - i rezygnacji z momentalnie klejącego cyjano-akrylu. W tym zastosowaniu zdecydowanie lepiej sprawdzi się np. klej polimerowy i odpowiednie unieruchomienie sklejanych elementów.
25. Uzupełniane i dopasowywane obrzeża tarczy podajnika, wraz z pierwszą, prostą wersją rozbiegu, na który podawane są monety z tarczy.

Na tym etapie pracy już można próbować działania modelu (20). Uwaga! Wciąga!

26. Wewnętrzna, dolna część obudowy tarczy pozwoli monetom być na tyle blisko talerza, by mógł je uchwycić któryś z czterech punktowych pchaczy (tu z nakrętek M2 o grubości ok. 1,2 mm).
27. W tym momencie pojawiło się jednak wyzwanie - monety wrzucone z lewej strony podajnika potrafiły się zaklinować w najniższej części, blokując całkowicie napęd. Należało znaleźć antidotum…
28. Aby nie rezygnować z możliwości późniejszego demontażu talerza (choćby dla przeczyszczenia podajnika z pyłów i brudów), zdecydowałem o połączeniu osłony lewej części komory z rozbiegiem (również demontowanym).

Znacznie większym wyzwaniem jest wykonanie prawidłowo działającego podajnika automatycznego (25-29). Teoretycznie sprawa jest prosta, ale diabeł jak zwykle tkwi w szczegółach… W prototypie więcej czasu, niż planowałem, potrzebne było na uporanie się z nieprzewidzianymi tarciami talerza o obudowę (zależało mi na minimalnych przerwach), o płytę główną (zdzierająca się folia z CD) (30) czy o rozbieg bieżni (pchacze bilonu) (31), a w końcu na korektę kształtu rozbiegu - na taki, który zabezpieczałby monety przed klinowaniem się w dolnej części podajnika. Dodatkowo przeprojektowałem też (pierwotnie zabudowane) pobocze bieżni, by "angielsko zagubione" monety również mogły trafi ć w swoje przegródki (najwięcej kłopotów sprawiały najmniejsze nominały).

29. Wymagało to kilku poprawek widocznych na zdjęciach - ale było warto!
30. Przekonałem się o tym już wkrótce, kiedy spod talerza zaczął wysypywać się "brokat" - okazało się, że zaczyna ścierać się aluminiowa warstwa dysku. Na szczęście, po zdrapaniu obrzeża, środek dał się łatwo odspoić ostrzem tapetowego nożyka.
31. Dodatkowo tarcza otrzymała też pchacze i podnośniki na wewnętrznym kręgu - dzięki nim jeszcze lepiej wybierane są monety z podajnika.

Po uporaniu się z zasadniczymi elementami przyszedł czas na znacznie łatwiejsze zamknięcie obudowy, wykonanie szufladek (33) (każda innej szerokości) oraz impregnowanie i malowanie całego urządzenia (34, 36).

32. Kolejnym udoskonaleniem, na jakie zdecydowałem się, by zredukować liczbę błędów w segregacji, było wyażurowanie pobocza i dodanie ścianek działowych poniżej poziomu bieżni. Pomogło - i to bardzo!
33. Po wcześniejszych pracach wykonanie szufladek było już łatwizną…
34. Przed malowaniem niezbędna była impregnacja - szczególnie krawędzi. Do tego celu najlepszy okazał się zestaw: rzadki C-A w strzykawce (bo łatwiej opalić do czysta igłę) + przyspieszacz + papiery ścierne 60 i 120. Do impregnacji dużych płaszczyzn - ze względu na znacznie mniej uciążliwe opary - lepiej użyć rozcieńczonego kaponu.

Bilans

Wykonanie tego sprytnego urządzenia wymagało sporo cierpliwości, ale satysfakcja z jego pracy po wielokroć rekompensuje włożony trud (37)! Patrzenie jak bilon, niczym zaczarowany, sam melduje się w wyznaczonych dla siebie miejscach, może być wręcz hipnotyzujące! Można się tym bawić prawie bez końca! Sam nie raz zapominałem, że szufladki mają jednak ograniczoną pojemność. Innym razem dopiero wyczerpana bateria (4×AAA) dawała mi wyraźnie znać, że pora przerwać zabawę…

35. Po zaimpregnowaniu w miarę całej tektury (znów trudno mi było powstrzymać się od zabawy w testy…) uznałem, że nie od rzeczy będzie zmniejszenie oporów toczenia poprzez dodanie stalowej listwy o wymiarach 1×3 mm na górnej krawędzi otworów (wymontowanej ze zużytej samochodowej wycieraczki). Aby monety nie trafiały przez to do kolejnych okienek, dodałem jednomilimetrowe nakładki na wewnętrzne ścianki działowe. Kolejne dwie udane modyfikacje!
36. Do malowania zaimpregnowanej i przetartej na gładko (papier 150-200) tektury polecam użyć farb akrylowych - wygodne są szybkoschnące matowe w sprayu, po ok. 20 zł za sztukę.
37. Automat niemal gotowy - brakuje tylko kilku naklejek, które można wydrukować choćby na domowej drukarce. Wydruki warto polakierować bezbarwnym lakierem, żeby się nie ścierały/rozmazywały i nie zmokły.

Wbrew moim wcześniejszym obawom, własnoręcznie wykonany automat wcale często się nie myli - czasem to jedna, dwie monety na szufladkę (38). Nauczyłem się też, że nie warto zasypywać podajnika po brzegi (wystarczy dodawać po szczypcie bilonu) i należy być gotowym do zatrzymania silniczka, kiedy zdarzy się jakiś przestój na bieżni czy rozbiegu przed bramką startową (najlepiej jest trzymać lewą rękę na pulsie - znaczy na wyłączniku).

38. Końcowe testy wypadły nadspodziewanie dobrze. Nie powiem, błędy się zdarzały - ale przy pewnej kontroli liczby jednorazowo wrzucanych monet i obserwacji samego procesu, źle dostarczony bilon pojawiał się sporadycznie i tylko przy najmniejszych nominałach.
39. Teraz wystarczy popakować wszystko do odpowiednich papierowych gilz!
40. Te monety - modele współczesnego polskiego bilonu w skali 1:2,5 - nie trafi ą do sortera, ale mogą za to znaleźć się u Czytelnika, który do końca października opublikuje na naszych stronach relację z budowy opisanego tu separatora!

Dobrze zrobiony model automatycznego sortera to nie tylko gadżet, którym można zabawiać kolegów czy koleżanki w domu. Da się go z pewnością dobrze wykorzystać również przy podsumowaniach charytatywnych kwest, szkolnych zbiórek i w wielu innych tego typu - nie stricte bankowych - zastosowaniach.

Gorąco namawiam do wykonania takiego sortera - choćby w wersji bez automatycznego podajnika.

 

Paweł Dejnak

Zobacz także:

Park dla kulek
Spacerujący krasnal
Domowy zegar ścienny